Gdyby Arystoteles miał Facebooka?

piotrkwiatek.com 10 godzin temu

Kolejny fragment z przygotowywanej książki pt. „CYFROWA DUSZA” – Piotr Kwiatek OFMCap:

GDYBY ARYSTOTELES MIAŁ FACEBOOKA?
Czy Arystoteles zdobyłby dziś tysiące polubień, gdyby założył konto na Facebooku? Czy jego myśl o głębokim szczęściu miałaby szansę przebić się przez gąszcz migających powiadomień, cukierkowych selfie i powierzchownych porad z serii „bądź sobą, kupując nowy zapach”? W świecie, gdzie króluje natychmiastowa gratyfikacja, starożytny filozof z jego bezkompromisową koncepcją eudajmonii – trwałego, rozumnego dobrostanu – wydaje się niemal prowokatorem. I bardzo dobrze. Arystoteles nie mówił o szczęściu jako emocji, ale jako o stanie, który wymaga świadomego wysiłku, pracy nad sobą i harmonii między rozumem a cnotą. W Etyce nikomachejskiej pisał: „Szczęście to działalność duszy zgodna z cnotą w pełnym życiu” (Arystoteles, 1996). I choć starożytny filozof nie znał telefonów, mediów społecznościowych ani algorytmów sztucznej inteligencji, to doskonale rozumiał ludzką naturę. „Szczęście zależy od nas samych” – zanotował Arystoteles, wskazując na wewnętrzne źródła dobrostanu, niezależne od zewnętrznych okoliczności. Dziś, w epoce cyfrowego przebodźcowania i permanentnego porównywania się z innymi, jego słowa nabierają niemal proroczego wymiaru. Algorytmy podsuwają nam gotowe odpowiedzi na pytanie, co ma nas uszczęśliwiać – lajki, sukces zawodowy, idealna sylwetka, niekończące się pasmo atrakcji. Jednak to, co miało być drogą do spełnienia, coraz częściej okazuje się źródłem frustracji, samotności i niepokoju. Jako psycholog i człowiek wiary widzę to wyraźnie: współczesny kryzys zdrowia psychicznego i relacyjnego nie sprowadza się wyłącznie do zaburzeń neurochemicznych czy deficytu serotoniny. Jest też – a może przede wszystkim – wyrazem moralnego i duchowego rozstrojenia.

Żyjemy w kulturze, która gloryfikuje natychmiastową gratyfikację, ale zapomina o cierpliwości, pokorze i sensie, który wykracza poza „tu i teraz”. Kiedy człowiek odcina się od głębszych wartości, od pytania „po co?”, „dla kogo?”, pozostaje mu jedynie pogoń za ulotnymi doznaniami. Tymczasem prawdziwe szczęście, jak mawiali stoicy i jak potwierdza psychologia pozytywna, to owoc wewnętrznego ładu, życia w zgodzie z sumieniem, relacji opartych na autentyczności i zaangażowaniu – a nie na powierzchownym uznaniu. W obliczu kryzysu cywilizacyjnego, który objawia się epidemią depresji, lęku i poczucia pustki, powrót do tej prostej, choć wymagającej prawdy, staje się aktem odwagi: szczęście naprawdę zależy od nas samych. Nie od ekranu, nie od liczby obserwujących, nie od sztucznej inteligencji – ale od tego, jak kształtujemy nasze myśli, wybory i serce.

Czym się różni dzisiejsza Facebookowa „radość” od tej którą proponuje Arystoteles? Facebookowa „radość” to ciągłe porównywanie się – jak w laboratorium, gdzie wszyscy są szczęśliwsi, piękniejsi i bardziej spełnieni niż ty. Arystotelesowska euforia to arete (doskonałość) – codzienne ćwiczenie cierpliwości, odwagi, sprawiedliwości. To nie lajki, ale nawyk dobra. Tu wkracza teologia. jeżeli – jak wierzę – człowiek został stworzony na obraz Boga, to jego prawdziwa natura nie może być zredukowana do reakcji na powiadomienia. Arystotelesowskie „życie zgodne z rozumem” to w gruncie rzeczy życie zgodne z Bożym zamysłem – gdzie technologia jest narzędziem, a nie bogiem (tekst w przygotowaniu: Piotr Kwiatek OFMCap).

Idź do oryginalnego materiału