Wizytacja była niezapowiedziana, przedstawicielki KMPT przyjrzały się pomieszczeniom, zapoznały z dokumentami i przeprowadziły poufne rozmowy z mieszkańcami i personelem.
Wcześniej, w marcu 2025 roku, placówkę kontrolowali przedstawiciele Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Druzgocące wyniki tej wizytacji opisaliśmy TUTAJ. Prowadzący dom zobowiązali się do poprawy. Inaczej groziło im zamknięcie.
Braki w dokumentach
W czerwcu do domu opieki zawitali przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Raport z wizyty opublikowano w drugiej połowie sierpnia. Wynika z niego, iż dom opieki Jesień Podlasia wciąż był przepełniony. W decyzji Wojewody Podlaskiego określono liczbę mieszkańców na 48 osób. W czasie kontroli było tam 59 mieszkańców. Wśród nich osiem osób ubezwłasnowolnionych całkowicie i jedna częściowo.
W dokumentach mieszkańców ubezwłasnowolnionych całkowicie brak było sądowego zezwolenia na umieszczenie w placówce. Kontrolerki zwróciły też uwagę na inną patologiczną sytuację. Okazuje się, iż dyrektor domu jest jednocześnie opiekunem prawnym i kuratorem dla trzech mieszkańców. „Takie rozwiązanie nie jest optymalne dla zabezpieczenia interesów osób ubezwłasnowolnionych” – napisano w raporcie.
W czasie wizytacji ujawniono, iż dokumentacja medyczna mieszkańców domu opieki wciąż nie została w pełni uzupełniona.
Wątpliwości wzbudzają też umowy podpisane z podopiecznymi. Jeden z nich miał ich dwie z tą samą datą, ale różniły się wysokością kwot za pobyt, a także… podpisem mieszkańca. „Budzi to liczne wątpliwości, m.in. co do autentyczności umów, zakresu usług, zasad pobytu poszczególnych mieszkańców w placówce” – podano w raporcie.
Pytanie do ministerstwa
Większość mieszkańców to osoby starsze, przewlekle chore i mające zaburzenia psychiczne. W wydanym przez wojewodę zezwoleniu podano, iż dom jest odpowiedni dla osób z niepełnosprawnościami lub starszych. Tymczasem mieszkańcy Jesieni Podlasia mają choroby przewlekłe, część z nich ma też zaburzenia psychiczne. W placówce nie jest zatrudniony psycholog, a pracownicy nie przeszli żadnych szkoleń związanych z opieką nad takimi pacjentami.
W związku z tym pojawiło się pytanie, czy w placówkach zapewniających całodobową opiekę ludziom z niepełnosprawnościami, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku mogą przebywać osoby, których stan zdrowia wymaga opieki o szczególnym charakterze, np. przewlekle i psychicznie chore.
Sytuacja budzi spore wątpliwości, dlatego wizytatorki skierowały w tej sprawie pytania do wojewody, który sam pewności nie miał, dlatego o sprawę zapytał Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Ministerstwo odpowiedziało nieprecyzyjnie: nie ma przeciwskazań, by osoby z zaburzeniami psychicznymi nie mogły być umieszczane w takich placówkach, natomiast „sposób świadczenia usług powinien uwzględniać stan zdrowia, sprawność fizyczną i intelektualną oraz indywidualne potrzeby i możliwości osób przebywających w placówce, a także prawa człowieka, w tym w szczególności prawo do godności, wolności, intymności i poczucia bezpieczeństwa”.
„Powinien”, a nie „musi” – pozostaje zatem pytanie, kto w razie wątpliwości bierze odpowiedzialność za chorych mieszkańców domów opieki.
Problem może dotyczyć placówek w całej Polsce.
Niektórym mieszkańcom leki wydawano bez ich wiedzy. Kruszono i dodawano je do posiłków
Krzyki i wyzwiska
W rozmowach z Interią rodziny podopiecznych zwracały uwagę na niewłaściwe traktowanie mieszkańców. – Słyszałam, jak opiekunki poniżają podopiecznych. Raz byłam świadkiem, jak mężczyzna na wózku wjechał w mokrą podłogę. Opiekunka zaczęła krzyczeć: „Nie dość, iż nóg nie masz, to jeszcze ślepy jesteś? Wyp… do pokoju” – mówiła Interii kobieta, która odwiedzała w placówce babcię.
W opublikowanym w sierpniu raporcie także pojawiają się zarzuty dotyczące złego traktowania. Mieszkańcy sygnalizowali, iż personel przeklina, krzyczy na mieszkańców i publicznie wygłasza komentarze na temat ich schorzeń bądź przejawianych zachowań.
Niedogodności, z jakimi na co dzień mierzą się podopieczni, jest więcej. W raporcie zaznaczono, iż część pensjonariuszy nie może samodzielnie wychodzić z budynku. Personel twierdzi, iż to z uwagi na stan zdrowia, jednak nie jest to potwierdzone zaświadczeniami lekarskimi.
Leki kruszone do jedzenia
Mieszkańcy domu opieki w Nurcu do lekarza trafiają tylko wtedy, gdy stan ich zdrowia się pogarsza. Rozdzielaniem im leków zajmuje się sama dyrektorka. Wydzielone przez nią medykamenty są podawane mieszkańcom przez opiekunów. Nie są to jednak osoby mające odpowiednie wykształcenie i kwalifikacje adekwatne dla zawodu medycznego.
Kontrolerki zwróciły uwagę na to, iż nazwy leków i ich dawkowanie wpisane były do zeszytów, bez pieczątki czy podpisu jakiegokolwiek lekarza. Co najbardziej szokujące – niektórym mieszkańcom leki wydawano bez ich wiedzy. Kruszono i dodawano je do posiłków.
W placówce mieszkają też chorzy na cukrzycę, którzy rzekomo mieli mieć specjalną dietę. W rzeczywistości na kolację w dniu wizytacji wszyscy podopieczni dostali to samo: ryż z sokiem i herbatę.
Konserwator i kucharka z aneksem
W trakcie czerwcowej wizyty stan higieniczny części mieszkańców budził zastrzeżenia. „Niektórzy mieli brudne stopy, nieobcięte paznokcie, zrogowaciały naskórek oraz popękane pięty. Jeden z mieszkańców, który doznał kilka dni przed wizytacją urazu głowy, miał brudny, niezmieniony prawdopodobnie od dłuższego czasu opatrunek” – napisano w szczegółowym raporcie z kontroli.
W czasie dwudniowej wizytacji w domu opieki pracowały ciągle te same osoby, nie było grafiku, na podstawie którego można zweryfikować, jak wyglądają zmiany. Nie wszyscy mieli wymagane do pracy w takiej placówce kwalifikacje czy wystarczająco długie doświadczenie zawodowe. Do niektórych umów dołączone były aneksy ze zmianą stanowiska. „Było tak w przypadku konserwatora i kucharki, którzy otrzymali stanowisko opiekunów. Faktycznie przez cały czas wykonywali zadania na poprzednich stanowiskach pracy” – ujawniono w raporcie.
Opiekunowie w Jesieni Podlasia zajmują się dosłownie wszystkim: od pomocy w jedzeniu, myciu, zmianie pieluch, podawaniu lekarstw, mierzeniu ciśnienia i poziomu cukru, po pranie, sprzątanie, zmianę pościeli, pomoc w przygotowywaniu posiłków.
Czy przy tylu obowiązkach są w stanie odpowiednio zadbać o mieszkańców? Zdaniem wizytatorek z biura RPO: niekoniecznie.
Pokoje bez drzwi i oświetlenia
W domu opieki w Nurcu od dawna trwa remont. Widzieliśmy go, będąc w ośrodku w lutym tego roku. Z naszych informacji wynikało, iż nie ma tam żadnej ekipy remontowej, a za wszystkie prace odpowiada tylko jeden zatrudniony tam mężczyzna. Te informacje potwierdziły się w raporcie. „Ostatecznie przedstawicielki KMPT zaobserwowały, iż za całość prac remontowych w budynku oraz bieżący nadzór techniczny nad nim odpowiedzialna była jedna osoba z personelu. Nie miała ona do pomocy nikogo innego” – napisano.
W części umów znajdują się postanowienia o zapewnieniu mieszkańcom bezpłatnej rehabilitacji. Placówka nie zatrudnia jednak rehabilitanta
Zwrócono także uwagę na narzędzia i materiały budowlane, które mogły stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców, bo nie były adekwatnie zabezpieczone. Ze względu na remont część mieszkańców nie miała drzwi do pokoju, oświetlenia oraz kontaktów.
Potwierdziły się też inne ujawnione przez Interię informacje: o przepełnionych pokojach, za małej liczbie łazienek, w których brakowało baterii prysznicowych, desek sedesowych. W oknach na stałe nie było klamek, miał je tylko personel, który decydował, kiedy okna będą otwierane.
W placówce wciąż były brudne podłogi i ściany. Pod niektórymi łóżkami leżały kable, brudne kaczki sanitarne, niedopałki papierosów. Unosił się też dym tytoniowy, który musiały wdychać też osoby niepalące.
Zagrożenie życia
Na drzwiach wejściowych widnieje informacja o monitoringu wizyjnym, którego w rzeczywistości nie ma. Nie ma też systemu alarmowo-przyzywowego, za pomocą którego podopieczni mogliby wezwać pomoc. „Brak możliwości zasygnalizowania potrzeby uzyskania pomocy, w szczególności przy niedoborach kadrowych, może stanowić zagrożenie dla ich zdrowia lub życia” – podkreślono w raporcie.
Ujawniono też, iż w placówce nie są prowadzone żadne zajęcia terapeutyczne, czas wolny podopieczni spędzają na oglądaniu telewizji i w swoich pokojach.
W części umów znajdują się za to postanowienia o zapewnieniu mieszkańcom bezpłatnej rehabilitacji. Wśród podopiecznych są osoby po amputacji kończyn, poruszające się na wózkach, mające ograniczenia ruchowe. Placówka nie zatrudnia jednak rehabilitanta.
33 zalecenia
Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur przygotował zalecenia dla domu opieki w Nurcu. Na długiej, mającej 33 pozycje liście, znalazło się m.in.: zatrudnienie wykwalifikowanego personelu, rzetelne prowadzenie dokumentacji, pilne zapewnienie mieszkańcom adekwatnej opieki higienicznej i pilne nawiązanie współpracy z rehabilitantem.
Rzecznik Praw Obywatelskich zapewnił iż będzie nadal monitorował działania podjęte w sprawie Jesieni Podlasia.
Nadzór nad domem opieki w Nurcu sprawuje Podlaski Urząd Wojewódzki. Z ostatnich informacji, jakie otrzymaliśmy w sprawie placówki wynikało, iż właściciele na piśmie zapewnili o wywiązaniu się ze wszystkich zaleceń urzędu.
To, czy faktycznie zostały one spełnione, sprawdzono w czasie kontroli, która odbyła się w połowie lipca. Podlaski Urząd Wojewódzki na dniach ma ujawnić jej wyniki.
Ekspert w „Gościu Wydarzeń”: To osłabia wiarygodność gróźb TrumpaPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas