Słodycze towarzyszyły mi odkąd pamiętam. Nie jako przekąska od święta - ale jako rytuał. Codziennie. Czasem zamiast obiadu. Potrafiłam zjeść całą tabliczkę czekolady "na dzień dobry", poprawić batonikiem do kawy i zakończyć wieczór ciastkiem, bo "należy się po ciężkim dniu". Nie miałam problemów z wagą, więc przez lata nie traktowałem tego jako problemu. Dopiero kiedy badania zaczęły pokazywać poziom glukozy bliski 100 mg/dl, coś we mnie drgnęło. Postanowiłam: 40 dni bez słodyczy. Całkowicie.