Znalazłam twoją córkę na ulicy.

twojacena.pl 2 tygodni temu

Znalazłam twoją córkę na ulicy

Marek wracał z pracy, gdy zadzwonił telefon. Ledwo rzucił okiem na ekran — dzwoniła mama.

— Synku, gdzie jesteś? — głos Marii Aleksandrownej brzmiał tak radośnie, iż mężczyzna natychmiast się zaniepokoił.

— Wracam z roboty, mamo. Coś się stało?

— Przyjeżdżaj. Czekamy na ciebie — odparła wesoło.

— My? Kto my? — nie zrozumiał Marek.

— Sam zobaczysz.

— Zaraz będę — rzucił krótko i rozłączył się.

Po dwóch minutach wszedł do mieszkania matki, otworzył drzwi do salonu — i zastygł. Na kanapie siedziała jego mama… z jego córką Olą na kolanach.

— Aniu, dziś spotkałem mamę — zaczął wieczorem, podchodząc do żony.

— I?

— Pytała, czy może przyjść na urodziny Oli…

— Nie — odcięła Anna, choćby się nie odwracając.

— Posłuchaj, może już czas jej wybaczyć? Minęły dwa lata…

— Dla ciebie minęły. Dla mnie to dopiero dwa lata, a ja pamiętam każdy dzień! Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiła.

— Aniu, tęskni za wnuczką. Przeprosiła… Żyjemy tylko raz. Niech przyjdzie.

— Nie! — oczy żony błysnęły. — Nie chcę jej widzieć!

— A ja chcę! To moja matka, nawiasem mówiąc! I szczerze, obie wtedy zawiniłyście. Dlaczego cierpiała tylko ona?

— Więc to ja jestem winna? Dobrze. Niech przyjdzie. A my z Olą wyjedziemy. Świętujcie we dwoje!

— Aniu, nie waż się! Nie odpowiadam za siebie!

— A właśnie, iż się ważę! — rzuciła i wyszła z pokoju.

Dawniej Annie wszyscy zazdrościli. Mąż — przystojny i dobrze zarabiający, mieszkanie — zaraz po ślubie. A teściowa… zdawała się złotym człowiekiem. Anna w pracy chwaliła się:

— Wyobraźcie sobie, Helena Stanisławówna uparła się, żeby Marek kupił mi futro. Powiedziała: „Na przystanku marzniesz!” No nie wierzę!

— Każdego tygodnia przynosi nam zakupy. Sama sprawdza, czego brakuje, i zamawia!

— Na urodziny — najnowszy telefon! Stwierdziła: „Czas na nowość.” Sen, nie teściowa!

Gdy Anna zaszła w ciążę, teściowa stała się niemal boginią. Umawiała ją do najlepszych lekarzy, przynosiła najświeższe owoce, ciepłe ubrania, witaminy.

Lecz gdy tylko urodziła się Ola — wszystko się zmieniło.

Teściowa przychodziła codziennie. Kąpała, karmiła, kontrolowała.

— Masz za mało mleka. Bo się nie starasz!

— Staram się! — odpowiadała Anna, ledwo powstrzymując łzy.

— Oczywiście! Śpioszek z ciebie. Śpisz na stojąco!

Marek prosił matkę, by przychodziła rzadziej. Uraziła się. Zaczęły się telefony po sto razy dziennie:

— Jak Ola? Co jadła? Jak spała?

— Nie zapomnij przewietrzyć. Ale nie wyzięb!

— Jak zrobiłaś przecier? Bez grudek?

Anna zaczynała cicho nienawidzić tej troski. Nikt jej nie słuchał, nie szanował. Widziano w niej tylko służbę dla wnuczki.

Pewnego dnia, po kolejnej lekcji o kaszy, Anna nie wytrzymała:

— Zostawcie mnie w spokoju!

— A ja choćby nie myślałam wychodzić! — odparła ostro teściowa. — Ciebie mam gdzieś. Dla mnie ważna jest Ola! I będę cię kontrolować, czy chcesz, czy nie!

Godzinę później Anna wyszła z córką na spacer. Mijając aptekę, przypomniała sobie o nadtlenku. Wózek ustawiła przy wejściu, wbiegła na chwilę… A gdy wyszła — wózka nie było.

Świat się zawalił.

Krzyki, łzy, tłum, policja… Marek dojechał po pół godzinie.

Wtedy — telefon od matki:

— Synku, gdzie jesteś?

— Mamo? — ledwo łapał oddech.

— Znalazłam Olę. Sama stała! Jak możesz powierzać dziecko Ani?!

— Już jadę! — powiedział krótko.

— Śpioszku, nie płacz. Wszystko w porządku. Ola jest u mamy.

— U twojej mamy?! — Anna zbladła. — To… ona to zrobiła?

— Tak.

Pojechali. Kłótnia była straszna. Teściowa się tłumaczyła:

— Chciałam nauczyć. Żeby wiedziała, jak nie wolno postępować z dzieckiem!

— Nauczyć?! — Marek był wściekły. — A gdybyśmy poszli na policję? Zdajesz sobie sprawę, CO zrobiłaś?!

— Wszystko mi jedno! Chciałam dobrze!

— A wyszło, jak zawsze.

Anna stała z lodowatą twarzą:

— Nie wybaczę. Nie ważcie się dzwonić. Nie zbliżajcie się do nas. Dla Oli nie ma babci.

I tak żyją. Teściowa już nie przychodzi. Nie może dzwonić — numer zablokowany. Anna, widząc ją na ulicy, odchodzi z córką w przeciwną stronę.

A Oli niedługo trzy. Babcia to dla niej obca osoba.

Idź do oryginalnego materiału