Ośrodek Prometeusz to nie tylko miejsce leczenia uzależnień – to przestrzeń, w której wielu ludzi po raz pierwszy od dawna czuje się bezpiecznie, widzianych i rozumianych. Jego założycielem jest Łukasz Jankowski – człowiek, który od ponad dwunastu lat związany jest z terapią uzależnień, a dziś sam daje przykład, iż zmiana jest możliwa, a skuteczna terapia może być fundamentem nowego życia. Ambitny, uważny, konsekwentny – stworzył „Prometeusza” jako ośrodek oparty na empatii, profesjonalizmie i realnej skuteczności. W rozmowie z nami opowiada o tym, jak wygląda współczesna terapia uzależnień, dlaczego warto działać holistycznie i co powiedziałby osobie, która właśnie dziś zastanawia się, czy zrobić pierwszy krok.
Nazwa Prometeusz niesie ze sobą głęboką symbolikę. Co oznacza dla Pana w kontekście misji ośrodka?
Dla mnie Prometeusz jest symbolem buntu, poświęcenia i niezależności.
Buntuje się przeciwko władzy bogów – tak jak nasi pacjenci buntują się przeciwko dominacji, jaką uzależnienie ma nad ich życiem. Proces wychodzenia z nałogu wymaga wielu poświęceń. Niełatwo pożegnać się z używką, która często towarzyszyła nam przez całe życie. Uzależnienie przenika wszystkie aspekty codzienności – emocje, relacje, decyzje i tożsamość.
Jak mawiał mój terapeuta: „Aby wyjść z uzależnienia i odzyskać niezależność oraz sprawczość, trzeba zmienić tylko jedną rzecz – wszystko.”
To właśnie ta zmiana wymaga największej odwagi, determinacji i siły.
Prometeusz ulepił człowieka z gliny, łez i boskiego ognia. W terapii dzieje się coś bardzo podobnego – „lepimy” człowieka na nowo. Łzy, które towarzyszą temu procesowi, są niezwykle ważne. To one oczyszczają i pozwalają się odciążyć z bólu, traum i trudnych doświadczeń, które nosiliśmy przez całe życie.
A ogień? On symbolizuje nadzieję – rozświetla drogę w ciemnych labiryntach uzależnienia. Pokazuje, iż choćby z największego mroku można znaleźć wyjście.
W branży odwykowej działa Pan od ponad 12 lat. Co Pana osobiście najbardziej motywuje w codziennej pracy z osobami uzależnionymi?
Dwanaście lat temu na mojej drodze pojawili się ludzie, którzy odmienili moje życie. Mądrzy, empatyczni, prawdziwi – to właśnie dzięki nim zaczął się mój proces zmiany. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, iż ruszam w podróż, która stanie się najważniejszą i najpiękniejszą w moim życiu.
To była długa, wyboista droga. Pełna bólu, potknięć, zwątpienia. Na początku nie wierzyłem, iż można się wyrwać z uzależnienia , ale byłem w takim punkcie, iż nie miałem już nic do stracenia – i może właśnie dlatego odważyłem się zrobić pierwszy krok. Wtedy nie wiedziałem, co mnie czeka… ale dziś wiem, iż było warto.
Na tej drodze zostałem rozbity na kawałki. Wszystko, co znałem i w co wierzyłem, musiało runąć. Ale właśnie wtedy pojawiła się szansa, by zbudować siebie od nowa – silniejszego, spokojniejszego, świadomego swojej wartości. Dziś żyję trzeźwo i z wdzięcznością odcinam kupony tego życia, które kiedyś wydawało się niemożliwe.
To właśnie daje mi siłę, by pomagać innym. Bo wiem, iż gdzieś tam są ludzie, którzy są teraz dokładnie tam, gdzie ja byłem 12 lat temu . Gdy widzę, jak ktoś wkracza na tą samą drogę na którą wkroczyłem ja , gdy obserwuję ich pierwsze kroki i kolejne etapy tej drogi, to staje się dla mnie źródłem motywacji i siłą napędową do dalszego działania.
Leczycie Państwo zarówno uzależnienia od substancji psychoaktywnych, jak i behawioralne. Czy w ostatnich latach obserwuje Pan wzrost określonych uzależnień?
Zdecydowanie tak — uzależnienie od leków staje się coraz bardziej powszechne i przerażająco realne.
Leki często wydają się czymś niewinnym. W końcu mają pomagać, leczyć, dawać ulgę. Ale to właśnie to złudne poczucie bezpieczeństwa sprawia, iż tak łatwo sięgamy po nie coraz częściej — nie zauważając, kiedy przestają być pomocą, a stają się pułapką.
Żyjemy w czasach nieustannego wyścigu. Gonimy za sukcesem, pieniędzmi, lajkami, karierą. W tym szaleństwie tabletka staje się jak doping — ma dodać sił, wyciszyć lęk, zagłuszyć zmęczenie. I tak wpadamy w błędne koło.
Ale to nie wszystko. Drugą, równie niepokojącą chorobą naszych czasów jest uzależnienie od ekranów — telefonów, komputerów, wirtualnej rzeczywistości.
Dla młodych ludzi internet to nie tylko rozrywka. To miejsce, gdzie można być kimkolwiek. Silnym, pięknym, pewnym siebie. To kuszące, zwłaszcza gdy realny świat wydaje się za trudny, za cichy, za wymagający.
Problem w tym, iż im częściej wybieramy ekran, tym bardziej nasze prawdziwe życie — z krwi i kości, z emocji i relacji — schodzi na dalszy plan. I nagle okazuje się, iż znikamy. Własne „ja” zastępujemy lajkami, komentarzami, iluzją idealnego życia.
W opisie ośrodka pojawia się określenie „holistyczne podejście” – jak wygląda ono w praktyce w Ośrodku Leczenia Uzależnień Prometeusz?
W naszym ośrodku skupiamy się na tym, aby pacjenci naprawdę trzeźwieli, a nie tylko utrzymywali abstynencję – to dwie zupełnie różne rzeczy. Celem terapii nie jest jedynie zaprzestanie picia czy brania substancji, ale gruntowna zmiana całego życia, ponieważ dotychczasowe funkcjonowanie było w dużej mierze podporządkowane nałogowi.
Proces trzeźwienia wymaga pracy nad wszystkimi obszarami życia: relacjami z innymi ludźmi i rodziną, uwolnieniem się od traum – często głęboko ukrytych, sięgających choćby dzieciństwa – a także nad sferą zawodową, pasjami, zdrowym odpoczynkiem oraz adekwatnym odżywianiem.
Dlatego oprócz terapii grupowej i indywidualnej, podczas których analizujemy i przepracowujemy różne aspekty dotychczasowego życia, dbamy również o codzienne funkcjonowanie naszych pacjentów. Zachęcamy ich do regularnych posiłków, przywracania naturalnego rytmu snu (bez wspomagania farmakologicznego), integracji z innymi oraz podejmowania aktywności fizycznej. Motywujemy także do powrotu do dawnych zainteresowań lub odkrywania nowych pasji.
Na zakończenie terapii każdy pacjent tworzy indywidualny plan wyjścia, w którym powinien uwzględnić wszystkie powyższe obszary, stanowiące fundament trzeźwego życia.
Z czego – oprócz terapii – mogą korzystać pacjenci podczas pobytu w ośrodku?
Program terapeutyczny jest bardzo intensywny, dlatego nie zostaje zbyt wiele wolnego czasu – ale zawsze znajdzie się chwila na relaks.
Zachęcamy naszych pacjentów do integracji i wspólnego spędzania czasu. Wspólne seanse filmowe, kalambury, gry planszowe oraz spacer po parku im. Jacka Kuronia.
Dla tych, którzy mają więcej energii, dostępna jest mini siłownia, stół do ping-ponga, a w upalne dni – basen ogrodowy.
Wieczorami spotkania przy grillu lub ognisku.
W czynnym nałogu często szukamy efektu „wow”, oczekując czegoś wyjątkowego. Tymczasem życie składa się z małych, prostych rzeczy – i to właśnie z nich musimy nauczyć się czerpać radość.
W razie potrzeby można również skorzystać z porady prawnika, który pracuje w naszym ośrodku jako terapeuta.
Pański ośrodek oferuje wsparcie także po zakończeniu leczenia. Jak wygląda ta pomoc w praktyce i jaką rolę pełni w procesie zdrowienia?
Tak, jesteśmy z naszymi pacjentami także po zakończeniu terapii. Dla wielu z nich Prometeusz stał się drugim domem — bezpiecznym miejscem, do którego zawsze mogą wrócić, gdy nadchodzi kryzys albo gdy po prostu chcą podzielić się euforią z trzeźwego życia.
W każdą sobotę realizowane są zajęcia dla naszych absolwentów. To czas, kiedy mogą przyjechać, spotkać się z grupą, naładować emocjonalne akumulatory, porozmawiać z terapeutą lub po prostu być — razem, wśród ludzi, którzy rozumieją się bez słów.
W trudnych chwilach zawsze można do nas zadzwonić — opowiedzieć o swoich zmaganiach, zapytać o radę, poczuć, iż nie jest się samemu. Organizujemy także trzeźwe majówki, sylwestra i inne wydarzenia — bo wiemy, jak trudne bywają te momenty dla osób uzależnionych. W ośrodku mogą świętować w bezpiecznym gronie i przyjacielskiej atmosferze.
Często powtarzam naszym pacjentom: drzwi tego ośrodka są zawsze dla was otwarte. Bycie częścią Prometeusza to coś więcej niż zakończona terapia — to przynależność, wspólne wartości i relacja, która trwa. Uzależnienie to choroba samotności, a my robimy wszystko, by nikt nigdy nie musiał przechodzić przez nią sam.
Najważniejsza rada, jaką dałby Pan osobie, która dziś stoi przed decyzją o podjęciu leczenia. Jakby brzmiała?
Szczęście sprzyja odważnym…
I właśnie tej odwagi życzę każdemu, kto stoi dziś przed decyzją — przed tym pierwszym krokiem w stronę trzeźwego życia.
Nie ma znaczenia, jaki ośrodek wybierzesz, do której grupy wsparcia pójdziesz — ważne, żebyś zrobił ten krok. Bo naprawdę warto.
Uzależnienie to równia pochyła. A skoro czytasz ten tekst, to znaczy, iż stoisz na rozdrożu — i decydujesz, w którą stronę pójdziesz. Jedna droga prowadzi nieuchronnie na dno. Druga może okazać się najważniejszą podróżą twojego życia.
Znasz już ból, cierpienie i samotność. Najwyższy czas zobaczyć świat z tej lepszej strony. Nie będzie łatwo, ale mogę ci to zagwarantować że warto