"Widzieliśmy, jak ta substancja nam go odbiera. Czuliśmy się wobec niej bezsilni"

kobieta.gazeta.pl 1 tydzień temu
Gdy jedna osoba w rodzinie jest uzależniona od alkoholu, razem z nią chorują bliscy. Często cierpią w samotności, a ich historie pozostają niewysłuchane. - Widzieliśmy, jak ta substancja nam go odbiera. I czuliśmy się wobec niej bezsilni. Najpierw uderzają te zmiany, które dzieją się na twarzy. Cera stawała się ziemista, twarz opuchnięta, a oczy zapadnięte, przekrwione i wilgotne. Doprowadził się do takiego stanu, iż mając 50 lat, wyglądał 30 lat starzej - opowiada Agata.
Z raportu OECD wynika, iż Polacy wypijają średnio 11 litrów czystego alkoholu na osobę rocznie. Z kolei według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych kilkanaście procent dorosłych Polaków spożywa alkohol problemowo. Szacuje się, iż w grupie tej znajduje się około 900 tys. osób uzależnionych oraz ponad 2 miliony osób, które piją alkohol ryzykownie lub szkodliwie. Uzależnienie ma wpływ na całe rodziny.


REKLAMA


Zobacz wideo Anna Wendzikowska przyznała się do depresji. "Tajemnicą było, iż w domu był alkohol" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


"Życie podzielone na dwa etapy"
Agata, 34 lata: Kiedy zmarł mój ośmioletni kuzyn, wujek się załamał. Każdego dnia pod pretekstem majsterkowania wychodził z domu, zamykał się w garażu i pił. Na początku niewielkie, ledwie zauważalne ilości. Ciocia tego nie zauważała, albo udawała, iż nie widzi. W naszej rodzinie wypicie jednego czy dwóch piw dziennie przez mężczyznę nigdy nie było traktowane jako uzależnienie. Piwo w polskiej świadomości nie jest traktowane jak trucizna... jak alkohol. Mówiło się: "Dużo przeżył, piwkuje sobie i tyle. Dajcie chłopu spokój". Tylko iż z czasem w garażu pojawiało się coraz więcej puszek. A niekiedy choćby małpki pochowane w szafkach z narzędziami.
Coraz mniej było go w domu. choćby kiedy był obecny ciałem, myślami krążył gdzieś daleko. Zaniedbywał rodzinę, zaniedbywał pracę. Widzieliśmy, jak ciocia kurczy się w sobie i nie ma już siły być w tym sama. Zebraliśmy się całą rodziną i odwiedziliśmy ich, żeby zrobić interwencję. Po długich rozmowach obiecał: Spróbuję terapii. Wytrzymał kilka dni. A potem uciekł.


Jego życie można podzielić na dwa etapy. Wujek, którego znałam przed uzależnieniem: był doskonałym mechanikiem samochodowym i obrotnym biznesmenem. Cieszył się ogromną renomą. Do dziś pamiętam, iż przyjeżdżali do niego ludzie z całego województwa. Dbał o najbliższych. Zbudował dom, prowadził biznes na Mazurach. Niczego im nie brakowało. Bywały dni, kiedy zazdrościłam kuzynostwu takiego ojca. Zawsze nie mogłam się doczekać, aż pojedziemy z nimi na wakacje. Miał mnóstwo anegdot, a do tego ogromne serce. Gdy byliśmy dziećmi, spełniał wszystkie nasze zachcianki.


1540585859 metodej / Shutterstock


A potem przyszedł mrok. Przez alkohol stracił wszystko. Widzieliśmy, jak ta substancja nam go odbiera. I czuliśmy się wobec niej bezsilni. Najpierw uderzają te zmiany, które dzieją się na twarzy. Cera stawała się ziemista, twarz opuchnięta, a oczy zapadnięte, przekrwione i wilgotne. Doprowadził się do takiego stanu, iż mając 50 lat, wyglądał 30 lat starzej.
Ciocia wiedziała, iż jeżeli z nim zostanie, nic się nie zmieni. Radzili jej: "Alkoholikiem trzeba wstrząsnąć, żeby poszedł na terapię". Odeszła, bo chciała go ratować. I wtedy wszystko się posypało. Popadł w długi, sprzedał dom i zamieszkał w wynajmowanym mieszkaniu. Tam odciął się od wszystkich i pił. Nie zostawił po sobie nic. Nie zostawił, bo już go z nami nie ma. I nikt nie rozumie dlaczego.


"Przez dziesięć lat udawało jej się to ukrywać"
Artur, 49 lat: Mam siostrę, Zośkę. Mieszkamy w tej samej wiosce i widujemy się prawie codziennie, bo pomaga mi w gospodarstwie. Dobiega sześćdziesiątki i wciąż mieszka z naszymi rodzicami, opiekuje się nimi. Nigdy nie założyła własnej rodziny. Miała w życiu jedną wielką miłość, ale zdradził ją i wtedy postanowiła, iż będzie sama. Chociaż była młodziutka, bo ledwie skończyła dwadzieścia lat, nie chciała już cierpieć. Od tamtej pory pije. Przez dziesięć lat udawało jej się to ukrywać. Nikt w wiosce nie wiedział.
Dowiedzieliśmy się dopiero gdy prawie spaliła nasz rodzinny dom. Okazało się, iż wypiła butelkę najtańszego wina i zasnęła z papierosem w dłoni. To był dla nas szok. Próbujemy z nią rozmawiać, tłumaczyć. Zdarza się, iż pół roku nie pije i jest dobrze. Wydaje się szczęśliwa, przykłada się do pracy, widzi w życiu więcej sensu. A potem przychodzą święta i odpuszcza.


1637052562 Fotokon / Shutterstock


Chciałem przekonać rodzinę, żeby tym razem nie było na stole alkoholu, ale nikt nie wziął moich próśb na poważnie. Kiedy myślę o świętach, czuję strach. Widzę tylko kieliszki, wódkę i koszmar, który zacznie się, kiedy Zośka wypije. Po alkoholu staje się agresywna, awanturuje się, zdarza się, iż dochodzi do rękoczynów. Wiem, iż znów będzie telefon w środku nocy od zapłakanych rodziców. Że będę musiał do nich jechać i ją uspokajać. I iż następnego dnia będzie czuła się fatalnie, a ja nie będę mógł jej obiecać, iż to minie. Bo od 40 lat choroba powoli nam ją zabiera.
"Rodzina czuła się, jakby żyła z katem"
Ania, 26 lat: Mój dziadek, chociaż pił codziennie, nigdy nie nazwał się alkoholikiem. Miał dużą firmę remontowo-budowlaną. Utrzymywał całą rodzinę, więc nikt nie miał prawa zwracać mu uwagi. Babcia milczała. Chyba się go bała, bo była uzależniona finansowo.
"Przyjedź, bo ojciec znowu się napił i biega z siekierą po podwórku" - słyszał mój tata od swojej siostry i jechał "ogarnąć" swojego ojca. Wszyscy domownicy się go bali. Codzienne piwo nikogo nie dziwiło, bo przecież "każdy tak pił" na budowlance. Ale jak napił się więcej, to stawał się agresywny. Rodzina czuła się, jakby żyła z katem.


Były awantury o wszystko. Mimo iż każdy wiedział, jak jest, dziadek nigdy nie przestał pić. Nikt nie miał na tyle odwagi, żeby mu powiedzieć, iż rodzina cierpi. Jedna z jego córek uciekła za granicę, syn, choć miał budować dom obok, bo miał tam ziemię, kupił działkę oddaloną od miejscowości 100 kilometrów. Druga córka została i wiemy, iż do tej pory żałuje, iż musiała i przez cały czas musi znosić zachowania ojca. Ale jemu tego nigdy nie powiedziała.
"Zapewniał, iż nie ma problemu. Że musi się odstresować"
Ewa, 43 lata: Mieliśmy z mężem wielkie plany i marzenia. Dom pod Warszawą, gromadka dzieci i mąż prowadzący własny biznes. To ja namawiałam go, żeby postawił wszystko na jedną kartę i zaryzykował. Najpierw była ogromna euforia i ekscytacja, ładowanie całej energii w rozkręcanie interesu i płomienne nadzieje. Życie jednak dość gwałtownie zweryfikowało naszą wizję przyszłości. Biznes nie wypalił.
Ja byłam tuż po porodzie i przebywałam na urlopie macierzyńskim. Mąż zupełnie się załamał i nie miał pomysłu, co dalej. Straciliśmy mnóstwo pieniędzy, nie miał pracy, a mieliśmy na utrzymaniu nie tylko siebie, ale też małą. Mój zasiłek na to nie wystarczał. To wszystko tak bardzo go przytłoczyło, iż zaczął pić.


1815627920 KieferPix / Shutterstock


Miałam do niego ogromny żal, iż się poddał. Nagle zostałam ze wszystkim sama. Nie mogłam patrzeć, jak po raz kolejny zasypia na kanapie po wypiciu dwóch butelek wina. Jednocześnie zapewniał, iż nie ma żadnego problemu. I iż po prostu musi się odstresować. Żadne argumenty do niego nie trafiały. Doszliśmy do momentu, w którym nie obchodziłam go ja, nie obchodziło go dziecko. Stał się wrakiem człowieka.
Pamiętam ten dzień, kiedy wychodziłam z małą na spacer i dosłownie zdążyłam zejść piętro niżej, kiedy zorientowałam się, iż nie wzięłam kluczy. Cofnęłam się do domu i nakryłam go w kuchni z małpką. Oboje byliśmy przerażeni. Zaczęłam krzyczeć, iż jest alkoholikiem i iż albo zacznie się leczyć, albo się wyprowadzamy. A on rozpłakał się jak dziecko. Pierwszy raz powiedział na głos: "Jestem chory. Potrzebuję pomocy".
Był zdeterminowany, żeby się leczyć. Nie było łatwo, ale świadomość, iż ja i córka go potrzebujemy, motywowała go, żeby się nie poddawać. Od ośmiu lat jest trzeźwy. Znalazł nową pracę, nie tyka alkoholu. Mówi, iż odkąd nie pije, czuje się szczęśliwszy.
Dziś, gdy ktoś namawia go na imprezie na drinka, odmawia: "Ja już w pewnym czasie za dużo wypiłem. Starczy mi na całe życie. Dziękuję".


***
jeżeli borykasz się z uzależnieniem lub chcesz dowiedzieć się, jak możesz pomóc osobie bliskiej, możesz skontaktować się ze specjalistami, którzy dyżurują pod tymi numerami:
Ogólnopolski Telefon Zaufania uzależnienia (codziennie w godzinach 16-21): 800-199-990
Telefon Zaufania uzależnienia behawioralne (codziennie w godzinach 17-22): 800-889-880


Pomarańczowa linia dla rodziców dzieci pijących alkohol (od poniedziałku do piątku w godzinach 14-20): 801-140-068
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia (całą dobę): 800-120-002
Więcej informacji znajdziesz na stronach Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.
Idź do oryginalnego materiału