Syndrom polskiego inteligenta

zorard.wordpress.com 1 dzień temu

Siostra Grzegorza Brauna, Monika, wyrzygała się publicznie na swojego brata w „Obłudniku Powszechnym”. Jej tekst jednak nie jest tylko ciekawym przypadkiem rozejścia się dróg najbliższej rodziny – jest skondensowanym przykładem syndromu polskiego inteligenta, którym pani Monika niewątpliwie jest. Można powiedzieć, iż jest to kwintesencja tego, co na początku lat 90-tych zaprowadziło porządnych zwykle ludzi w objęcia „Gazety” Michnika a później TVN, tego, co zatruwa życie Polski od co najmniej końca XIX wieku.

Syndrom polskiego inteligenta, „człowieka na pewnym poziomie”, to wyjątkowo silny instynkt stadny rozwinięty wśród absolwentów wyższych uczelni „z dobrych rodzin”, którym od lat wpajano, iż mają być uprzejmi, mili a przede wszystkim europejscy. A skoro europejski to znaczy postępowy – to i oni będą postępowi. Skoro zaś postęp nakazuje – na przykład – popierać zboczenia i choroby psychiczne, chwalić ich przejawy jako „miłość”, to inteligent będzie tak robił. Wszystko, byle być takim jak inni, byleby nie wyłamać się z kanonu, żeby „trzymać pewien poziom” i żeby nikt broń Boże nie pomyślał, iż nasz inteligent nie jest inteligentem.

Jakie cechy ma polski inteligent?

Po pierwsze, absolutnie bezkrytyczne uwielbienie Zachodu. Kiedyś kochali się we Francji, po 1939 wyszła z mody i zastąpiły ją Stany Zjednoczone choć od niedawna Unia Europejska to największa miłość polskiego inteligenta. Największą dumą dla niego jest to, iż umie mówić po angielsku a największą rozkosz daje mu kiedy jakiś Anglik, Francuz czy Niemiec poklepie go po plecach i przyjmie na parobka. Wówczas czuje się nobilitowany, bo w głębi ducha uważa, iż bycie Polakiem to obciach i najchętniej by nim być przestał.

Z tego powodu dla polskiego inteligenta jednym ze szczytowych osiągnięć życia jest emigracja na Zachód. Z braku takiej możliwości zadowoli się powielaniem wszystkiego co robi Zachód. Promocja zboczeń? Oczywiście! Sprowadzanie murzynów i pakoli? My też chcemy. I tak dalej.

Po drugie, skrajny filosemityzm. Ponieważ wśród inteligencji w Polsce od dawna bardzo dużo było Żydów, w tym także przechrztów, polski inteligent na obraz Żyda ukształtowany przez legendy i mity od Jankiela poprzez Marka Edelmana po obraz kształtowany w Muzeum Żydów Polskich. Żyd w oczach polskiego inteligenta to miły, uprzejmy, inteligentny człowiek, któremu można zaufać, Polak lub przyjaciel Polski. Żadne negatywne informacje o Żydach nie przebijają się do świadomości typowego inteligenta a wyrażenie jakichś wątpliwości co do ich dobroci i pozytywnego wpływu na świat jest czymś, co przekracza jego wyobrażenie. choćby jawne ludobójstwo uprawiane przez Żydów w Gazie w ostatnich miesiącach nie zmienia tej postawy polskiego inteligenta.

Po trzecie obrzydzenie wobec broni palnej i w ogóle przemocy. Polski inteligent bronią się brzydzi i do ręki jej nie weźmie. Z natury jest pacyfistą no chyba, iż chodzi o „wbijanie Putina w ziemię” – ale to zawsze mają robić jacyś inni. Siebie samego w mundurze i z karabinem w ręku polski inteligent sobie nie wyobraża. Boksem czy karate się brzydzi. Ze sportów może uprawiać tenis i biegi, bo to modne i na poziomie.

Po czwarte sentymentalizm. Polski inteligent uwielbia różne łzawe magiczno-słodkawe historie takie, jakie serwował w swoich książkach Paulo Coelho. W tym kontekście polski inteligent wierzy w romantyczną miłość, medytację, jogę, magię wszechświata, pozytywne wibrację, energię kosmosu – i tak dalej. Do czego podchodzi nieufnie, to do Kościoła Katolickiego – akceptowalny jest w wersji rozwodnionej, w której najważniejsze jest to, iż Pan Bóg jest super-miłosierny, więc można robić co się chce.

Po piąte wspomniany już wyżej silny insynkt stadny. Inteligent jak ognia boi się wykluczenia przez innych inteligentów. Z tego powodu choćby gdyby pomyślał jakąś myśl, która nie jest zgodna z etosem polskiego inteligenta to z pewnością nie podzieli się nią z innymi z obawy przed ostracyzmem.

To właśnie ten czynnik spowodował, iż pani Monika Braun postanowiła publicznie narzygać na swojego brata – wybrała pozostanie w swojej kaście ponad więzy rodzinnie.

Po piąte tępota i ograniczenie umysłowe – wynik długotrwałej tresury przez system szkolny a także w domu (jeśli nasz inteligent jest nim w kolejnym pokoleniu). System szkolny obrabia materiał ludzki pod kątem posłusznego wyszczekiwania obowiązujących interpretacji i stwierdzeń podnosząc je do rangi dogmatu. Wszelkie samodzielne myśli, poszukiwania i własne zdanie są starannie tępione. Studia tylko pogłębiają ten problem. W efekcie mamy ludzi idalnie przygotowanych do bezkrytycznego przyjmowania oficjalnej propagandy – a także pracy w korpo i na państwowych etatach. A wiara w oficjalne przekazy to jedna z najważniejszych cech polskiego inteligenta.

Po szóste pogarda i poczucie wyższości wobec reszty społeczeństwa. Polski inteligent uważa się za najlepsze co jest w Polsce, za klasę wyższą i najważniejszą. Każdy, kto ma dyplom wyższej uczelni, a już zwłaszcza kto skończył prawo lub medycynę uważa się za półboga wobec innych. Jeszcze bardziej za półboga mają się ci, co tego dyplomu nie mają – oni jeszcze silniej do „inteligencji” aspirują a więc starają się ją naśladować (coś jak kiedyś fornale chcieli naśladować szlachtę).

Ich poglądy, marzenia, przekonania są całkowicie nieważne. Pogardę tą oczywiście nasz inteligent skrywa pod pozorami troski o „warstwy niższe”, które mają mu być posłuszne i wyznawać to samo co on (dlatego chce je „edukować”).

Ostatnio skrywanie tej pogardy coraz gorzej polskiemu inteligentowi wychodzi. Widać to szczególnie w dyskusjach PO vs PiS (choć PiS jest tak naprawde równie jak PO fałszywym wytworem marketingu politycznego).

Warto podkreślić, iż polski inteligent nie jest wytworem PRL. PRL go tylko dodatkowo dopieścił i nobilitował („inteligencja pracująca”), ale istniał już wcześniej. To wynik przepoczwarzenia się próżniaczej szlachty. Jest jedną z najgorszych rzeczy jakie się Polsce przydarzyły na przestrzeni wieków – zaraz po Mickiewiczu, który zaszczepił w Polakach brednie Towiańskiego o „daninie krwi” i tak dalej. Brednie, które zresztą wytworzyły żyzną glebę do poźniejszego całkowitego oderwania polskiego inteligenta od rzeczywistości.

Niestety, jak ktoś zauważył (Ziemkiewicz?) w Polsce nie było warstwy biznesmenów-sklepikarzy czyli cwaniaków, którzy mogliby potem z sensem prowadzić sprawy państwa. Ten ekosystem okupowali bowiem do 1939 roku niemal całkowicie Żydzi (co, dodajmy, tłumaczy niechęć i podejrzliwość inteligenta wobec prywatnego biznesu, zwłaszcza małego).

A tak na marginesie ten fragment wyrzygu pani Moniki:

Ostatnia napaść na Gizelę Jagielską, ginekolożkę z Oleśnicy, przelała czarę. Zarówno sama dzikość tej napaści, kompletne lekceważenie norm prawnych i społecznych w poczuciu własnej nietykalności, jak i to, iż ofiarą była lekarka wykonująca swoje obowiązki, kobieta identyfikująca się z innymi kobietami (tak jak ja) – sprawiają, iż chcę wyrazić wzburzenie i smutek. Może choćby rozpacz. Nie po raz pierwszy mężczyzna chce zarządzać ciałem kobiety – tej i innych. Nie po raz pierwszy czuje się do tego w prawie. Tak poprzez fizyczny atak, jak i przez forsowanie regulacji mających dalej ograniczać ludzkie swobody. Po raz pierwszy jest to mój brat.

każe mi podejrzewać, iż i ona sama może mieć, iż tak powiem, nieczyste sumienie w tym zakresie. Nazwanie wyjątkowo odrażającej morderczyni „lekarką wykonującą swoje obowiązki” każe mi się zastanawiać, czy aby pani Monice Braun temat zabijania małych dzieci nie jest znany bliżej.

Idź do oryginalnego materiału