Scena w kinie dowodem, iż wychowujemy stracone pokolenie. Wystarczy spojrzeć na dłonie

mamadu.pl 2 tygodni temu
Coraz częściej mówimy o dzieciach uzależnionych od telefonów, ale zapominamy spojrzeć w lustro. Bo prawda jest taka, iż to my, dorośli, mamy z ekranami równie poważny problem – tylko lepiej go sobie racjonalizujemy. Scena z kina, o której przeczytałam w portalu Threads, dobitnie o tym świadczy.


Dorośli też mają problem z uzależnieniem od ekranu


Zanim kolejny raz westchniesz na widok dziecka z nosem w telefonie, warto zadać sobie pytanie: a co ty robisz w wolnym czasie? Bo prawda jest taka, iż wielu dorosłych nie radzi sobie z własnym uzależnieniem od ekranów. I to nie tylko w pracy, ale też podczas rodzinnych wyjść, wspólnych posiłków czy chwil, które miały być w pełni poświęcone dzieciom. Ile z nas łapie się na scrollowaniu ekranu w chwili, kiedy pije kawę, je posiłek, słucha jednym uchem o tym, co działo się w przedszkolu?

W mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się głosy, które zwracają uwagę na ten problem. Sama krytycznie podchodzę do tej sprawy i staram się samą siebie ograniczać w nałogu scrollowania i klikania w ekran telefonu. Ostatnio napisała o tym w portalu Threads użytkowniczka o nicku parowawos. Jej wpis wywołał dyskusję o tym, czy faktycznie dorośli przesadzają z "siedzeniem" przed ekranami. Oto jego treść:

"Byłam wczoraj w kinie. Sale pełne (nie był to 'Minecraft'). Przeraziło mnie, ilu dorosłych korzysta z telefonu podczas seansu. Jak wielu co chwilę zerka, żeby sprawdzić, czy coś przyszło/usunąć powiadomienia. Tak, w ciemnej sali BARDZO to przeszkadza. Zwróciłam uwagę, to pan się tylko przekręcił. A potem zdziwienie, iż dziecko nie chce z tobą rozmawiać, skoro choćby w wolny dzień nie poświęcasz mu 100 proc. uwagi. Sami sobie to robicie. Uzależnione dziecko? Może sam masz z tym problem?".

Chcesz zmiany, zacznij od siebie


Trudno o bardziej trafny komentarz. Jako dorośli lubimy myśleć, iż to dzieci mają problem z ekranami. Że te nowe technologie są dla nich zbyt atrakcyjne, iż trudno im się oderwać. Ale jak one mają nauczyć się mądrego korzystania z telefonu, jeżeli widzą nas – dorosłych – którzy sięgają po urządzenie przy każdym powiadomieniu? Którzy zerkają co chwilę na ekran, choćby w ciemnej sali kinowej albo na placu zabaw, zamiast patrzeć na własne dziecko?

FOMO – czyli lęk przed tym, iż coś nas ominie – dotyczy nie tylko nastolatków, ale również dorosłych. Sprawdzamy powiadomienia niemal odruchowo, scrollujemy media społecznościowe przy kawie, w łazience, w czasie rodzinnego obiadu. Zamiast odpoczywać, bezwiednie łapiemy za telefon. A dzieci patrzą. I uczą się.

Jeśli dziecko nie potrafi odłożyć tabletu albo złości się, gdy zabieramy mu telefon – warto się zatrzymać i spojrzeć na siebie. Czy nie robimy dokładnie tego samego? Czy nie szukamy w ekranie rozrywki, bodźców, ucieczki od codzienności? Technologia to narzędzie, z którego warto korzystać – ale rozsądnie. Zarówno mowa tu o dzieciach, jak i dorosłych.

Jeśli chcemy, by najmłodsi potrafili odpoczywać, rozmawiać, być obecni – musimy zacząć od siebie. Zrobić miejsce na prawdziwy kontakt, na uważność. Na wspólne przeżywanie, a nie tylko "bycie obok". Bo czasem wystarczy jedno spojrzenie znad telefonu, żeby dziecko poczuło się zauważone. Ale jeżeli tego spojrzenia brakuje, to nic dziwnego, iż z czasem nasza pociecha przestaje próbować je łapać i sama wnika w to, co dzieje się na ekranie.

Idź do oryginalnego materiału