Jeszcze nie tak dawno wystarczyło, iż dziecko było grzeczne, odrabiało lekcje i umiało sobie poradzić w dorosłym życiu. Dziś to już za mało. Rodzice dzieci z pokolenia Z i Alfa czują, iż muszą dać z siebie wszystko, żeby ich dziecko nie tylko było szczęśliwe, ale też odnalazło siebie i było stabilne emocjonalnie, z silną psychiką i życiowymi celami.
"Pokolenie awokado": rodzice chcą dla dzieci lepiej
Pasja, hobby, samorealizacja – to nowe święte słowa w wychowaniu. A dziecko ma rozkwitać, spełniać się i z pasją podążać swoją drogą. Nie daj Boże mieć jakieś trudności czy zaburzenia albo niechęć do wymyślonego przez rodziców planu na jego życie.
Dla wielu rodziców to jednak nie tylko wyzwanie. To presja, którą sami sobie narzucili, a teraz nie do końca czują się z nią komfortowo.
Współczesne wychowanie przypomina momentami projekt startupowy: inwestujemy czas, pieniądze i emocje, by zobaczyć efekt – szczęśliwe, samodzielne i "pełne pasji" dziecko. Ale co, jeżeli ten efekt nie nadchodzi?
Co, jeżeli dziecko nie chce chodzić na balet, nudzi się na pianinie, a na warsztatach z robotyki nie rozumie, o co chodzi? Czy to znaczy, iż rodzic zawiódł? Albo, iż mam dziecko poniżej norm ustalonych dla jego wieku?
Dzieci z pasją, rodzice na granicy
Wielu rodziców mówi dziś wprost: daję z siebie wszystko, a i tak czuję, iż to za mało. Przecież obiecano im, iż jeżeli wystarczająco się zaangażują – dziecko będzie szczęśliwe, spełnione, wdzięczne. Chcą w ten sposób często dać dzieciom wszystko to, czego sami nie mieli.
Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej: dzieci są często zagubione, znudzone, niepewne siebie. Nie wiedzą, co je interesuje, bo tak dużo bodźców i "pomysłów na życie" otrzymują z każdej strony. A rodzic nie może odpuścić, bo przecież musi pomóc dziecku odnaleźć jego talent i go rozwijać.
Jeszcze pokolenie czy dwa temu najważniejsze było, żeby dziecko było grzeczne, dobrze się uczyło i było zaradne i samodzielne. Dziś głównym celem jest jego wewnętrzne szczęście i rozwój osobisty.
Dziecko ma mieć pasję. I to najlepiej już od przedszkola. Nie wystarczy, iż coś lubi robić po prostu dla siebie – trzeba to rozwijać, zapisać na zajęcia, pokazać światu. To wszystko buduje napięcie.
Awokado: synonim wyjątkowości
Markella Rutherford, profesor socjologii z Wellesley College, przyjrzała się temu, jak zmieniał się przekaz do rodziców na przestrzeni stu lat w amerykańskich magazynach takich jak "Parents" czy "Good Housekeeping".
Wnioski, które przytacza portal Newsweek: kiedyś rodzic miał wychować dziecko, dziś – najważniejsze to realizacja jego potencjału. To ogromna różnica, ale także ogromny ciężar.
W swojej książce "Adult Supervision Required" Rutherford pokazuje, iż współczesny rodzic jest jednocześnie przewodnikiem duchowym, animatorem czasu wolnego, psychologiem, dietetykiem i managerem. I musi cały czas czuwać nad rozwojem swojej pociechy. Doradzają mu specjaliści, internet, influencerki, podcasty. Ale z każdej strony słyszy: "Rób więcej. To jeszcze nie wystarczy".
Zamiast odpuścić, rodzice robią więcej i więcej
I tego dzisiejsi rodzice chcą dla swoich pociech: wyjątkowości. To pokolenie dzieci często też niestety nie potrafi się odnaleźć w tej zaplanowanej przez dorosłych wyjątkowości. Gubi się w zalewie możliwości i oczekiwań.
Dzieci próbują zajęć tanecznych, sportowych, językowych, warsztatów z mindfulness, a potem – rezygnują. Nie wiedzą, czego chcą. Mają poczucie, iż coś jest z nimi nie tak, skoro nie mają jeszcze "swojej pasji".
A rodzice? Czują się zmęczeni. Z jednej strony chcą dobrze, z drugiej – czują, iż gonią za czymś nierealnym. Bo jak sprawić, żeby dziecko naprawdę było szczęśliwe? Czy to w ogóle możliwe?
Może trzeba zadać sobie pytanie: czy szczęście dziecka rzeczywiście zależy od zajęć dodatkowych, pasji i sukcesów? A może bardziej od relacji, wspólnego obiadu, spaceru bez celu, rozmowy bez presji? Może wystarczy po prostu robić mniej?
Bo czasem mniej znaczy więcej. Może warto na chwilę przestać aspirować do bycia najlepszym rodzicem świata i po prostu być obok swojego dziecka. Bez planu i celu. I zobaczyć, co z tego wyniknie. Bo może to jest właśnie ten klucz do spełnienia w rodzicielstwie – pozwolić dziecku być sobą.