Aleksandra Tchórzewska, naTemat.pl: Czym jest dyskalkulia?
Dr Anna Daria Walerzak-Więckowska, psycholog, ekspertka w dziedzinie dyskalkulii, terapeutka zaburzeń liczenia: Dyskalkulia to zaburzenie neurorozwojowe (6A 03.2), zaliczane do grupy zaburzeń uczenia się, objawiających się trudnościami w matematyce. Najnowsza klasyfikacja medyczna poszerza jej definicję, obejmując nie tylko problemy z samą matematyką, ale także z nauką związaną z obszarem przedmiotów matematyczno-przyrodniczych. To zaburzenie wynika z odmiennej strukturalno-funkcjonalnej budowy mózgu szczególnie w obszarach płatów ciemieniowych.
Warunkiem postawienia diagnozy klinicznej jest norma intelektualna. Upośledzenie intelektualne wyklucza diagnozę dyskalkulii. W takim przypadku mówimy o oligokalkulii, czyli deficytach matematycznych związanych z niepełnosprawnością intelektualną.
Dyskalkulia, poza trudnościami w typowych działaniach matematycznych, znacząco oddziałuje na rozumienie aspektu kardynalnego liczby, zdolność szacowania oraz klasyfikowania. Te umiejętności są fundamentalne nie tylko w kontekście przedmiotów ścisłych, ale także w codziennym życiu. Przykładowo, osoby z dyskalkulią mogą mieć problemy z orientacją przestrzenną czy rozumieniem pojęć geometrycznych, co utrudnia im wiele prozaicznych czynności.
Kiedy możemy zacząć podejrzewać dyskalkulię u dziecka?
Kluczowym objawem klinicznym jest brak osiągnięcia przez dziecko lub nastolatka etapu myślenia abstrakcyjnego, w psychologii określanego jako myślenie operacyjne, formalne. Chodzi o niezdolność do wykonywania strategii liczenia w umyśle, bez odwoływania się do konkretnych przedmiotów. Myślenie konkretne, oparte na materialnych elementach, jest typowe do około 11. roku życia. Dlatego wielu specjalistów diagnozuje dyskalkulię właśnie w tym wieku. jeżeli dziecko przez cały czas liczy "na palcach" lub z użyciem innych konkretów, to może być to jeden z objawów.
Co istotne, te utrzymujące się trudności dotyczą prostych działań matematycznych, np. dodawania i odejmowania, zwykle w zakresie liczb jednocyfrowych, często nieprzekraczających progu dziesiętnego. Dziecko nie jest w stanie wykonać tych działań bez wsparcia konkretnymi przedmiotami.
Słyszałam, iż dzieci z dyskalkulią widzą liczby jak chińskie znaczki.
Niekoniecznie jak chińskie znaczki, chyba iż jest to metafora nierozumianej a znanej graficznie liczby jak obcego znaku. Ale często zastępują sobie liczby innymi symbolami: kreskami, kropkami czy różnego rodzaju oznaczeniami, które służą im do ich identyfikacji. Najczęściej rozpoznają liczbę dzięki konkretnemu, powtarzalnemu układowi, np. kropek na kostce do gry. U dzieci z dyskalkulią proces ten jest wytrenowany, ale nie intuicyjny. Dyskalkulia występuje, gdy podstawowe procesy matematyczne, które u większości ludzi zachodzą automatycznie, nie pojawiają się w rozwoju w sposób naturalny.
Brakuje kompletnego rozumienia podstawowych działań matematycznych. Wykonywanie działań czy tworzenie prostych algorytmów matematycznych jest możliwe tylko dzięki długoterminowej pracy terapeutycznej, współpracy z rodzicem, samodzielnym ćwiczeniom i korepetycjom. Uczniowie podejmują ogromny wysiłek, by sprostać najprostszym operacjom matematycznym. To zasadnicza różnica między prawidłowo rozwijającymi się kompetencjami a tak zwanym "umysłem niematematycznym".
Kto najczęściej dostrzega tę różnicę?
Dyskalkulię najczęściej zauważają rodzice i nauczyciele. Zwracają uwagę na tzw. dyskalkulię wykonawczą (praktyczną), objawiającą się problemami z liczeniem "jeden do jednego" podczas manipulowania przedmiotami. Dziecko może przeskakiwać liczebniki lub nie rozumieć, iż ostatni liczebnik oznacza liczbę wszystkich elementów w zbiorze.
Te umiejętności powinny być rozwijane już na etapie przedszkolnym i wczesnoszkolnym, podczas tak zwanego okresu symbolicznego, kiedy matematyka jest silnie związana z konkretnymi działaniami.
Niestety, nasze programy edukacyjne często skupiają się na "papierowej matematyce" – kartach pracy i zeszytach ćwiczeń, bez możliwości manipulowania konkretnymi przedmiotami tak długo, jak dziecko tego potrzebuję. Co więcej, do psychologów w poradniach psychologiczno-pedagogicznych docierają niepokojące sygnały od rodziców, iż już w drugiej klasie szkoły podstawowej liczenie na palcach nie zawsze jest akceptowane, choć jest to naturalny etap rozwoju matematycznego, pomagający budować poznawcze algorytmy działań matematycznych.
Wszystkie osoby pracujące z dziećmi z trudnościami w matematyce powinny być świadome, iż zanim zostanie rozpoznana dyskalkulia, często pojawiają się inne trudności, np. wynikające z dysleksji. Dziecko może dobrze rozumować matematycznie, ale mieć problemy z zapisem i odczytem liczb lub symboli matematycznych, co wynika z zaburzeń fonologicznych lub wzrokowo-przestrzennych. Należy więc rozróżniać dysleksję od dyskalkulii, choć mogą one współistnieć. Diagnoza musi obejmować oba obszary – fonologiczny (dominujący w dysleksji) i wzrokowo-przestrzenny (charakterystyczny dla dyskalkulii).
Warto też pamiętać, iż ludzki mózg, podobnie jak zwierzęcy, posiada podstawowy "instynkt numeryczny" – np. zdolność szybkiego oceniania liczby przeciwników w stadzie czy wyboru większej ilości jedzenia. Badania z użyciem eye trackerów (urządzenia śledzące ruch gałek ocznych – przyp. red.) pokazują, iż niemowlęta i małe dzieci potrafią intuicyjnie preferować większą ilość, choć nie umieją dokładnie policzyć. jeżeli pomimo tego, dziecko wykazuje uporczywe trudności, warto zasięgnąć porady specjalisty.
Jak często występuje dyskalkulia?
Najnowsze badania pokazują, iż dyskalkulia dotyka od 3 do 7 proc. populacji, w zależności od kraju. Nie jest to tak duża grupa jak w przypadku dysleksji (gdzie występuje 2-3 razy częściej), ale jest porównywalna z ADHD. Dyskalkulia może współwystępować z innymi trudnościami, takimi jak dysleksja, nadpobudliwość psychoruchowa czy inne zaburzenia neurorozwojowe.
Pojawiła się też nowa kategoria – dyskalkulia pourazowa (MB4B.5), ujęta po raz pierwszy w klasyfikacji ICD-11. Dotyczy ona sytuacji, gdy dziecko wcześniej dobrze radziło sobie z matematyką, ale w wyniku uszkodzenia mózgu utraciło te zdolności. Obejmuje ona przypadki utraty zdolności matematycznych wskutek guza mózgu, mikroudarów, zapalenia mózgu czy lekoopornej padaczki.
Istnieją również badania wskazujące, iż fenyloketonuria (rzadka, wrodzona choroba metaboliczna – red.) zwłaszcza gdy dieta nie jest ściśle przestrzegana, może prowadzić do regresu umiejętności matematycznych w ciągu życia.
To wszystko wskazuje na to, iż dyskalkulia, w tym ta pourazowa, nie jest związana z brakiem odpowiedzialności czy chęci. Osoby z tym zaburzeniem, które często są humanistami, lingwistami, artystami czy sportowcami, napotykają na zamknięte drzwi do dalszej edukacji. A przecież nie aspirują do zawodów wymagających precyzji numerycznej, takich jak między innymi inżynier, farmaceuta czy lekarz, gdzie pomyłki są niedopuszczalne i mogłyby mieć tragiczne konsekwencje dla innych ludzi.
Czy uważa pani, iż system edukacji w Polsce rozumie potrzeby uczniów z dyskalkulią?
Myślę, iż nie. Wystarczy spojrzeć na przepisy – matura z matematyki jest obowiązkowa, podobnie egzamin ósmoklasisty, jeżeli chodzi o uczniów z rozpoznaną dyskalkulią. Jednak wyniki tych egzaminów bardzo utrudniają, a wręcz uniemożliwiają dalszą edukację. Szczególnie w przypadku matury to realna dyskryminacja. Osoby z dyskalkulią nie mają szans na podjęcie studiów wyższych, choćby jeżeli wybierają kierunki zupełnie niezwiązane z matematyką: humanistyczne, artystyczne czy sportowe. Po prostu nie są w stanie zdać matury z matematyki.
Dziecko z dyskalkulią pourazową musi przystąpić do egzaminu ósmoklasisty i matury, co jest skrajnym przypadkiem dyskryminacji. Wiem, iż tego typu sprawy trafiają do Rzecznika Praw Dziecka, a w przypadku młodych dorosłych do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Prowadzone są działania zwiększające świadomość, jednak problemem nie jest tylko nieprzygotowanie systemu edukacji do wspierania dzieci, których potencjał leży poza matematyką. Problemem jest także sama diagnostyka, szczególnie w poradniach psychologiczno-pedagogicznych.
Dlaczego?
W dużych miastach wojewódzkich specjaliści dyskalkulii są dostępni. Natomiast w mniejszych ośrodkach ich brakuje.
Rodzice szukają pomocy, ale nie pada rozpoznanie, bo w placówce może w ogóle nie być standardów diagnozy dyskalkulii. W efekcie szkoła ma ograniczone możliwości pomocy – może działać tylko na podstawie diagnozy funkcjonalnej, która nie zawsze daje uczniowi uprawnienia na egzaminach zewnętrznych. Dostosowania daje jedynie opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej ze wskazaniami dla szkoły i rodziców, jak wyrównywać szanse edukacyjne dzieci z tym zaburzeniem.
Jak funkcjonować z dyskalkulią?
Niestety, osoby z dyskalkulią często padają ofiarą stygmatyzacji. Dlatego tak ważne jest jej wczesne rozpoznanie. Diagnoza tego zaburzenia to proces rozłożony w czasie, ponieważ mózg dziecka rozwija się w indywidualnym tempie.
Ważne jest, aby odróżnić dzieci z ogólnym lękiem, np. przed sprawdzianami z języka polskiego od tych, które doświadczają izolowanego, specyficznego lęku przed matematyką. U tych ostatnich silny niepokój pojawia się nie tylko przed testami, ale również podczas odrabiania lekcji w domu, a choćby podczas gier wymagających liczenia. Ten lęk matematyczny to nie zwykły stres – to silny niepokój towarzyszący każdej sytuacji związanej z matematyką.
Niezmiernie istotne jest zapewnienie im wsparcia emocjonalnego i psychicznego.
Co się stanie, jeżeli tego wsparcia zabraknie?
Brak diagnozy lub niewłaściwe metody terapeutyczne mogą prowadzić do poważniejszych problemów, takich jak zaburzenia lękowe, depresja, a choćby myśli czy próby samobójcze.
Niestety, często otrzymuję listy od młodych dorosłych, którzy po bardzo niskim wyniku próbnej matury z matematyki widzą swoją przyszłość w czarnych barwach. Czują, iż drzwi do dalszej edukacji są dla nich zamknięte. Opisują, jak ich marzenia się rozpadają i proszą o pomoc, wsparcie, możliwość zamiany matematyki na inny przedmiot lub zwolnienie z niej z powodu opisanego w klasyfikacjach medycznych zaburzenia neurorozwojowego. Trudno wymagać od osób z dyskalkulią, aby zdawały egzamin maturalny na poziomie pozwalającym na ukończenie szkoły z wynikiem pozytywnym.
Czy dyskalkulia tłumaczy trudności z tabliczką mnożenia czy miarami i wagami?
Tak, dyskalkulia jak najbardziej może tłumaczyć trudności z miarami i wagami, ponieważ wymagają one rozumienia i manipulowania pojęciami liczbowymi, rozumienia stałości masy oraz relacjami przestrzennymi.
Natomiast kłopoty z tabliczką mnożenia nie są jednoznaczne z dyskalkulią, ponieważ jest to fakt arytmetyczny uczony na pamięć. W tym przypadku należy wykluczyć również inne zaburzenia, takie jak dysleksja czy ADHD, które mogą utrudniać naukę zapamiętywania.
W diagnozowaniu dyskalkulii oceniamy cały proces rozumowania matematycznego, a nie tylko zapamiętywanie faktów. Na przykład, pytamy: "Wynik działania 2 x 3 to połowa jakiej liczby?" – by sprawdzić, czy dziecko potrafi manipulować liczbą i rozumować.
Osoby z dyskalkulią, zarówno dzieci, jak i dorośli, mają trudności z myśleniem konceptualnym w matematyce – nie potrafią widzieć zadania globalnie, potrzebują jasnych, krok po kroku instrukcji.
Ich mocniejszą stroną jest myślenie proceduralne, polegające na wykonywaniu konkretnych operacji zgodnie z ustalonym schematem. Ważne jest, by w trakcie nauki osoby te miały wsparcie dorosłych, którzy kontrolują tok myślenia, by zapobiec utrwalaniu błędnych strategii liczenia.
Jak dyskalkulia wpływa na życie dorosłej osoby?
Dyskalkulia często prowadzi do trudności w codziennym funkcjonowaniu i zarządzaniu finansami. Wiele osób z dyskalkulią polega na bliskich, którzy pomagają im w sprawach finansowych, takich jak sprzedaż samochodu czy mieszkania. To dlatego, iż trudno im zrozumieć wartość liczb, zwłaszcza tych z dużą liczbą zer, które nie są dla nich "namacalne". Mają też problem z oceną, co jest bardziej opłacalne, np."druga rzecz gratis" czy "20 taniej", co utrudnia im podejmowanie decyzji zakupowych.
Problemy pojawiają się również przy obsłudze zegarka analogowego: takie osoby często polegają na zegarkach elektronicznych i przypomnieniach.
Coroczne wypełnianie PIT-u oraz obliczanie powierzchni podczas remontów to kolejne wyzwania. Wiele dorosłych osób z dyskalkulią przez cały czas boryka się z tymi problemami, przyznając, iż liczą na palcach, stale używają kalkulatora i unikają sytuacji wymagających liczenia. Ich ścieżka zawodowa i poziom wykształcenia mogą nie spełniać ich oczekiwań z powodu tych matematycznych trudności.
Co ciekawe, rodzice nastolatków z dyskalkulią często dostrzegają u siebie podobne trudności, choćby jeżeli nigdy nie mieli diagnozy.
Potrzeba rewolucji w polskim systemie edukacji?
Jeśli jesteśmy świadomi istnienia i charakteru zaburzeń neuro-rozwojowych ujętych w międzynarodowej, obowiązującej w Polsce, klasyfikacji medycznej, to dostosowanie warunków egzaminów dla osób z taką diagnozą nie powinno być żadną rewolucją, ale standardową praktyką.
To nie jest prosta decyzja. Za każdą diagnozą stoi długotrwały proces, często obejmujący wiele spotkań i godzin diagnostycznych, podczas których specjaliści poświęcają czas, aby wykluczyć inne przyczyny trudności w matematyce. Dopiero po specjalistycznym badaniu, w momencie stwierdzenia dyskalkulii, potwierdza się zaburzenie neuro-rozwojowe w tym obszarze. Celem tego procesu jest właśnie zapewnienie, aby te osoby otrzymały odpowiednie wsparcie i mogły być na przykład zwolnione z pewnych form egzaminowania lub miały do nich dostosowane warunki.
Dlatego tak ważne jest wsparcie poprzez alternatywne metody nauki i dostosowanie wymagań programowych do faktycznego poziomu rozwoju dziecka. Należy pamiętać, iż u osób z dyskalkulią myślenie pozostaje na poziomie konkretnego działania, co jest wystarczające do nabycia podstawowych umiejętności matematycznych niezbędnych w życiu codziennym.
Gdybyśmy zastanowili się, jakie umiejętności matematyczne są naprawdę potrzebne w dorosłym życiu, okazałoby się, iż najważniejsze kompetencje można rozwijać w sposób dostosowany i ograniczony do minimum.
A jednak dzieci spędzają wiele godzin nad zadaniami…
Często słyszę od rodziców, jak pasje ich dzieci są eliminowane przez nadmiar zajęć przygotowujących do egzaminów i korepetycje. To sprawia, iż mocne strony dzieci stają się przeciętne, a one tracą szansę na pełny rozwój. Jako społeczeństwo i specjaliści, nie możemy na to pozwolić.
W Gdańsku wypracowaliśmy model, który mógłby umożliwić zwolnienie z matury z matematyki dla osób z dyskalkulią. Współpracowaliśmy w tym zakresie z Pomorskim Kuratorem Oświaty i Ministerstwem Edukacji. Zwolnienie mogłoby być przyznawane przez zespoły orzekające w poradniach psychologiczno-pedagogicznych, na podstawie kompleksowej analizy wcześniejszej diagnozy na wniosek ucznia lub rodziców, w oparciu o szczegółową analizę dokumentacji i ocenę ekspertów. Ta propozycja ujednoliconego systemu została już przedstawiona Ministerstwu Edukacji jesienią ubiegłego roku.
Oby spotkał się z aprobatą i został wdrożony w całym kraju. A czy można osiągnąć sukces zawodowy mimo dyskalkulii?
Absolutnie tak! Warto wspomnieć, iż do kłopotów z matematyką przyznawało się wiele znanych osób, między innymi aktor Krzysztof Kolberger. Podobnie aktorka Joanna Szczepkowska, która przez lata prowadziła bloga, opisując, jak wielu korepetytorów próbowało jej tłumaczyć dzielenie jabłka na cztery części, a ona przez długi czas nie potrafiła pojąć, czym jest jedna czwarta.