30 tys. za poród w Lesku? Jest inne rozwiązanie

termedia.pl 8 godzin temu
Zdjęcie: Archiwum


Po głośnym proteście przed Ministerstwem Zdrowia w obronie ostatniego oddziału ginekologiczno-położniczego w tym regionie, w SP ZOZ Szpitalu w Lesku minister Izabela Leszczyna zapewniła, iż ta porodówka musi zostać uratowana. Sposobem na to ma być konsolidacja trzech najbliższych szpitali i uworzenie jednego szpitala bieszczadzkiego. – W przeciwnym wypadku, żeby poród w Lesku się opłacał trzeba by za niego zapłacić 30 tys. zł – wskazała minister.



Na początku tygodnia głośnym echem w mediach odbiła się sytuacja oddziału ginekologiczno-położniczegon w SP ZOZ Szpital w Lesku, który z uwagi na ogromne straty, jakie przynosi miał zostać zamknięty.

Tamtejsi włodarze po przeanalizowaniu sytuacji wskazali, iż nie stać ich na utrzymanie oddziału, w którym w ostatnim roku urodziło się jedynie 197 dzieci. Sęk w tym, iż to ostatni oddział w tym regionie o takim profilu. Dwa inne – w Sanoku i Ustrzykach Dolnych – zostały zlikwidowane kilka lat temu. Gdyby oddział zamknięto pacjentki zmuszone by były jechać do porodu choćby sto kilometrów. W obronie ostatniej porodówki protestowali mieszkańcy Bieszczad.

Minister Leszczyna zapewnia, iż porodówkę ocali

O pomyśle na uratowanie porodówki w Lesku mówiła minister Izabela Leszczyna podczas spotkania prasowego zorganizowanego 2 lipca w Ministerstwie Zdrowia.

Jak podkreśliła w ubiegłym roku na leskiej porodówce przyszło na świat 197 dzieci. Jak obliczyło Ministerstwo Zdrowia, aby praca oddziału się bilansowała, musi być ich co najmniej dwa razy więcej, wszystko dlatego, iż oddział mimo braku porodów i tak musi zapewnić pełną obsadę, za którą trzeba zapłacić.

– Oczywistym jest, iż dzieci rodzi się coraz mniej. Kiedyś w takim szpitalu rodziło się 1000 dzieci a dzisiaj niecałe dwieści. Za każdy poród, razem z opieką nad dzieckiem płacimy ponad 10 000 zł. Żeby Lesko utrzymało swój oddział położniczy, przy tej liczbie porodów, za jedno rozwiązanie powinniśmy płacić 30 000 zł. Taka stawka musiałaby być zagwarantowana wszystkim oddziałom w Polsce. To byłby niezły biznes – podkreśliła.

Zapewniła, iż jest deklaracja ze strony resortu zdrowia, iż ta porodówka będzie uratowana. Minister znalazła rozwiązanie, nie będzie to jednak „dolewanie” pieniędzy.

Liczy się odległość a nie tylko liczba porodów

Minister podkreśliła, iż nie można patrzeć tylko na liczbę porodów ale również na odległość od kolejnego oddziału.

–Jeżeli dojazd na inną porodówkę przekracza 30 minut, to ta porodówka w obecnym miejscu musi zostać. To dotyczy utrzymania oddziałów, które są w miejscach trudno dostępnych, tam gdzie w okolicy nie ma innych porodówek. Musimy te oddziały ocalić i zaczynamy od Leska. W tym celu uruchamiamy pilotaż, który pozwoli utrzymać porodówkę w innej formule finansowej, pewnie z jakimś ryczałtem. To oczywiście nie dotyczy jedynie oddziałów porodowych. Tu też chodzi o chirurgię ogólną, pediatrię – wyjaśniła.

Rozwiązaniem ma być połączenie szpitali w jeden podmiot prowadzony przez związek jednostek samorządu powiatowego. – To chcę zrobić właśnie w Lesku dzięki rozwiązaniu, które wprowadza, zaakceptowana przez KPRM nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej i ustawy o działalności leczniczej.

Ratunek dla szpitali – bez przymusu, oddłużania, z zachętamiDyrektor każdego szpitala, który wykaże powyżej 1 proc. straty netto za dany rok obrachunkowy, będzie – zgodnie z nowelą projektu ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych – zobowiązany napisać projekt naprawczy dla lecznicy. – Jest to warunek i obowiązek w jednym. Projekt opisuje też procedurę, jak dalej z tym programem postępować – poinformował wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz, wskazując na różnice w stosunku do obowiązującego prawa.
Idź do oryginalnego materiału