W sytuacji zagrożenia życia człowiek albo ucieka, albo walczy z napastnikiem. Obie te reakcje, jak tłumaczą psychologowie, są zupełnie naturalne. Całkowicie normalną reakcją na przerażające wydarzenia jest też omdlenie albo "zamrożenie", gdy strach dosłownie paraliżuje i odbiera zdolność wykonania jakiegokolwiek ruchu. Właśnie dlatego w krytycznych sytuacjach jest niewielu bohaterów, którzy są gotowi narazić się na niebezpieczeństwo, by ratować innych. U większości ludzi instynkt przetrwania wygrywa z potrzebą pomagania. I trudno mieć o to pretensje, bo to naturalne mechanizmy.
Nagrywanie zamiast pomagania
Podręczniki psychologii, które opisują te naturalne reakcje na ostry stres i zagrożenie życia, wymagają jednak poważnej korekty. Bo na naszych oczach rodzi się nowy rodzaj zachowań – wyjmowanie telefona, nagrywanie dramatycznego wydarzenia, a potem publikowanie wszystkiego w mediach społecznościowych czy na YouTube. Mnóstwo takich filmików trafiło do sieci po drastycznej zbrodni, do której doszło 7 maja na kampusie UW.
– Masa osób, które były świadkami tego zdarzenia, nie podejmowała interwencji. Wręcz odnotowaliśmy też takie dziwne zachowania, iż część osób kręciła sobie filmy, nagrywając całe zdarzenie – komentował to później oburzony Jacek Dobrzyński z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Nazwanie tego zachowania "dziwnym" to delikatne określenie. To jest przerażające, bo pokazuje, iż wielu młodych ludzi traktuje tragedie jak swego rodzaju show, które warto udokumentować i pokazać potem w mediach. Jak koncert czy imprezę. Żeby się pochwalić, iż byłem, widziałem, nagrałem. A iż to czyjaś śmierć, potworna zbrodnia? Kto by się tym przejmował.
Dorastanie ze telefonem w dłoni, w kulturze pokazywania wszystkiego w mediach społecznościowych, ewidentnie zmieniło ludziom mózgi. I to zły prognostyk na przyszłość. Bo niebezpiecznych sytuacji i zagrożeń będzie pewnie więcej. A chętnych, żeby ruszyć z pomocą, raczej nie przybędzie. Pechowcy, których spotka coś złego, będą mogli liczyć na to, iż trafią do internetu.
Stracone pokolenie
Brzmi to strasznie, ale chyba po prostu trzeba się z tym pogodzić. Tym bardziej iż ludzi, którzy z przestępstwami mają do czynienia na co dzień, takie zachowanie świadków już choćby specjalnie nie dziwi. – Jest oznaką naszych czasów, iż najpierw robi się zdjęcia, pod pozorem udokumentowania, a dopiero później informuje się służby – stwierdził prokurator Piotr Antoni Skiba podczas konferencji prasowej poświęconej śledztwu w sprawie zbrodni na kampusie UW.
Skoro dla człowieka, który ma za sobą niejedno śledztwo, takie zachowanie jest już "znakiem naszych czasów", to znaczy, iż trzeba się przyzwyczaić do tego, iż młode pokolenie ma już nowe normy. I jedyne, co możemy zrobić, to edukować to jeszcze młodsze pokolenie, czyli kilkuletnie dzieci. I od małego uczyć je, iż telefon służy do dzwonienia, a wykręcenie numeru 112 jest łatwiejsze i szybsze niż nakręcenie filmiku. A do tego może uratować komuś życie. Niby proste, ale jak widać wielu dwudziestolatkom jakoś ta wiedza nie utkwiła w głowach.