Rodzice za wszelką cenę nie chcą utracić relacji. Próbują wszystkich dostępnych metod wychowawczych.
Tymczasem metoda jest mniej efektowna, a bardziej wymagająca: najlepszym wsparciem dla nastolatka jest dorosły, który sam się ogarnął. Wykonał własną pracę nad sobą, własne procesy.
Który zamiast tłumaczyć dziecku świat, najpierw wyczyścił swój własny wewnętrzny.
"Emocjonalny szlam"
Dzielę się z wami nagraniem opublikowanym na Instagramie. Nagranie jest fragmentem rozmowy w ramach podcastu "Za moich czasów" Joanny Flis i Marty Niedźwieckiej. Posłuchajcie państwo tej mądrej wypowiedzi, naprawdę czasem trzeba usłyszeć wprost, czego od nas potrzebują nasze dzieci.
Niedźwiecka używa tam mocnego określenia "szlam", na wszystko, co my dorośli powinniśmy przepracować w pierwszej kolejności, by móc uporządkować świat naszych dojrzewających dzieci.
Szlamem nazwijmy wszystko to, co dorosły dźwiga latami i nie przepracował: zranienia z dzieciństwa, niewyrażony gniew, poczucie winy, kompleksy, uzależnienia emocjonalne, lęki, zaburzone granice. Wiele z tych rzeczy jest niewidocznych na pierwszy rzut oka – ale dziecko wie.
Nie ma takiej książki o wychowaniu, która zadziała, jeżeli rodzic żyje w chaosie emocjonalnym. Bo dzieci nie słuchają tego, co mówisz. One obserwują, kim jesteś.
Dorośli bez masek
Rodzic, który sam ignoruje swoje emocje, nie potrafi odpoczywać, krytykuje siebie i innych – nie przekaże dziecku spokoju, akceptacji ani empatii. Nastolatek nie nauczy się regulacji emocjonalnej od kogoś, kto sam ucieka w seriale, alkohol, kontrolę lub perfekcjonizm.
Z drugiej strony – dorosły, który potrafi powiedzieć "jestem zmęczony i potrzebuję odpoczynku", daje bezcenną lekcję. Rodzic, który potrafi przeprosić, uznać swój błąd, powiedzieć "nie wiem, ale się dowiem" – pokazuje, iż nie trzeba być idealnym, żeby być wartościowym.
Świadomość
Nastolatek potrzebuje nie tylko wolności, ale też granic – stawianych spokojnie, konsekwentnie i bez przemocy. Potrzebuje przestrzeni na błędy, ale też świadomości, iż nie jest sam.
To wszystko może mu dać dorosły, który najpierw zajął się sobą. Nie chodzi o egoizm, ale o zdrowy priorytet: jeżeli nie podlejesz własnych korzeni, nie wyżywisz nikogo liśćmi.
To nie dziecko ma być terapeutą swojego rodzica. To dorosły ma wziąć odpowiedzialność za swój wewnętrzny świat – po to, by nie kłaść go na barki młodego człowieka.
Czyn ponad słowo
Młodzież mniej interesuje, co mówisz. Bardziej to, co robisz, gdy nie patrzysz. Czy naprawdę odpoczywasz? Czy szanujesz siebie? Czy potrafisz powiedzieć "nie"? Czy masz relacje, które cię karmią? Czy dbasz o sen, ciało, zdrowie psychiczne?
To są pytania, które zadecydują o tym, czy nastolatek cię posłucha – nie dlatego, iż musi, ale dlatego, iż poczujesz się dla niego autentyczny.
Nie ma większego prezentu dla młodego człowieka niż dorosły, który jest stabilny, obecny, i nie oczekuje, iż to dziecko załata mu emocjonalne dziury. Skarbem dziecka naprawdę nie jest "idealny" rodzic, który wszystko robi podręcznikowo.
Skarbem jest ten, kto ogarnął swój proces wewnętrznej terapii – albo chociaż czuje i ma świadomość, iż czas zacząć.
Bo tylko z tego miejsca można dawać innym coś autentycznego.