Zaręczyny z sobą sama. Kobiety biorą śluby i zaręczają się ze sobą
Nowa era kobiecej celebracji właśnie nadeszła. Jej symbolem staje się… ślub z samą sobą. Szalony koncept? Na pierwszy rzut oka – może. Ale pod spodem kryje się coś znacznie głębszego niż moda z Instagrama. To odpowiedź na pytanie: kiedy w końcu zaczniemy świętować kobiece życie niezależnie od mężczyzn?
Przez dekady powtarzano nam, iż zaręczyny to prezent od mężczyzny, ślub – uwieńczenie znalezienia "tego jedynego", a biała suknia – nagroda za cierpliwe randkowanie.
To dlatego ceremonia bez partnera przez wielu wciąż odbierana jest jako prowokacja. Tymczasem to nic innego jak akt afirmacji: "To ja jestem osobą, z którą spędzę całe życie – i dobrze się z tym czuję."
„I said yes!” – napisała na Instagramie pięściarka Laura Grzyb, pokazując pierścionek. I choć nie widać było na zdjęciu żadnego partnera, wszystko się zgadzało – był plan, był pierścionek, były emocje. Była narzeczoną. Swoją własną. "Na 30. urodziny miałam być zaręczona – więc się zaręczyłam" – dodała. Bez czekania. Bez kompromisów. Bez durnych pytań w stylu "A kiedy ślub?".
Podobną drogę przeszła Beata Pawlikowska. Kiedy ogłosiła, iż wzięła ślub sama ze sobą, wzbudziła konsternację. Ale nie był to medialny show.
– To była uroczystość dla mnie, nie dla innych – opowiadała w podcaście Cypriana Majchra. Bez gości. Bez oczekiwań. Z pierścionkiem z Peru i głęboką refleksją: "Wcześniej wydawało mi się, iż ktoś da mi szczęście. Brałam moje głodne serce do różnych osób i pytałam: może ty mnie nakarmisz miłością?".
Tymczasem najważniejszy związek, jaki możemy zawrzeć, to ten ze sobą.
Solo ślub – w Japonii to znany trend
W Japonii śluby z samą sobą to już znany trend i ogromny biznes. Firmy jak Cerca Travel organizują profesjonalne ceremonie "solo wedding": suknie, makijaż, fotograf, czasem choćby goście – wszystko poza panem młodym.
Kobiety decydują się na nie z okazji urodzin, zakończenia terapii, wyleczenia z choroby, kupna mieszkania, zdobycia nowej pracy. Innymi słowy: z okazji ważnych momentów, które kultura zwykle pomija, bo nie mają nic wspólnego z mężczyzną.
Ale kto robi przyjęcie z okazji zdania studiów, wyjścia z depresji albo podpisania umowy kredytowej na kawalerkę bez współlokatora?
A przecież to właśnie te momenty najczęściej świadczą o sile, niezależności i dorastaniu kobiet do samej siebie.
Sologamia – choć nie ma skutków prawnych – ma ogromną wartość symboliczną. To trochę jak powiedzenie "tak" przed lustrem, z pełną świadomością, iż żadna relacja nie da ci tyle bezpieczeństwa, co twoje własne ramię, na którym możesz się oprzeć.
Czy to feminizm? Oczywiście. Taki miękki, ciepły i afirmujący – mówiący: jesteś wystarczająca. Nie musisz czekać, aż ktoś cię "poprosi o rękę". Możesz sama ją sobie dać. W pełni. Świadomie. I z obrączką i pierścionkiem, które naprawdę ci się spodobają, bo sama je sobie wybierzesz!
To nie znaczy, iż już nigdy nikogo nie pokochasz. Albo iż życie w parze to coś złego. Ale może najpierw warto powiedzieć "tak" sobie – bo to ty jesteś osobą, z którą spędzisz absolutnie całe życie.