Gdy słyszymy słowo “macocha”, najczęściej przychodzą nam do głowy nie najlepsze skojarzenia. Tradycyjne baśnie, jak na przykład ta o Królewnie Śnieżce czy o Jasiu i Małgosi, przedstawiają macochę jako osobę despotyczną, zimną, nieczułą, rywalizującą z dziećmi o względy ojca czy mszczącą się na nich za jego poprzednią miłość. Wielu z nas, właśnie poprzez różnego typu fantastyczne opowieści, takie stereotypy towarzyszą od dzieciństwa – i, jak to ze stereotypami bywa, zwykle są one krzywdzące.
Prawda jest bowiem oczywiście taka, iż macocha – nowa partnerka ojca – może być niezwykle istotną postacią w życiu dzieci, a jej rola potrafi mieć spore i pozytywne znaczenie w procesie ich wychowania. Jest to jednak jednocześnie funkcja, która wiąże się z koniecznością zmierzenia się z różnego typu wyzwaniami. Jakie to wyzwania, skąd się biorą i jak im sprostać?
Wyzwania i szanse
Przede wszystkim, macocha najczęściej pojawia się w życiu dziecka w trakcie trwania ogromnie poważnego kryzysu, jakim jest rozpad małżeństwa rodziców – lub tuż po nim. W związku z tym, nierzadko staje się kimś, kto zbiera negatywne uczucia różnych członków przemieniającego się systemu rodzinnego. Może się więc stać pewnego rodzaju “odgromnikiem” dla gniewu, poczucia zawodu i smutku innych osób: dzieci, byłej partnerki czy dziadków. Łatwiej jest kierować takie uczucia ku osobie z zewnątrz, niż zmierzyć się z trudnym emocjonalnie faktem, iż odpowiedzialność leży też po naszej stronie, lub iż zawiedli nas najbliżsi.
W związku z tym, kobieta wchodząca w rolę macochy bardzo często ma “utrudniony start” – na wejście potrafi spotykać się z uprzedzeniami, podejrzeniami czy niesłusznymi oskarżeniami. Pierwszym wyzwaniem jest więc tu bardzo często nawiązanie nici zwykłego porozumienia i położenie fundamentów pod zbudowanie zaufania. Oczywiście, nie jest tak, iż odpowiedzialność za to spoczywa wyłącznie na jej barkach. Za stworzenie odpowiednich warunków ku temu odpowiedzialni są wszyscy członkowie systemu rodzinnego.
Przyczyny takich niesłusznych oskarżeń czy niechęci z założenia bardzo często związane są z nieumiejętnością pozostałych członków systemu do przyjęcia prawdy o tym, iż przyczyny kryzysu są złożone. Łatwiej jest obwinić np. o rozpad związku kogoś, kto jest (początkowo) na zewnątrz rodzinnego układu, niż kogoś, kto jest weń bezpośrednio zaangażowany. Jako ludzie mamy też naturalną, niestety destrukcyjną, tendencję, do szukania winnego w trudnej sytuacji – o ile pojawiają się ból czy kryzys, to ktoś jest im winien. Nowa partnerka ojca bardzo często jest niesprawiedliwie obwiniana jako ta, która “uwiodła męża” czy “rozbiła rodzinę”. Łatwość formułowania takich oskarżeń podsycana pozostało patriarchalnymi wzorcami, takimi jak wyobrażenie o femme fatale, niebezpiecznej kusicielce uwodzącej żonatych mężczyzn. Walka z tego typu stereotypami – i wynikającymi z nich konsekwencjami dla konkretnych osób – zaczyna się od przyjęcia odpowiedzialności za własną część trudności wnoszonych w relacje.

Takie blokady w byciu przyjętą – czy to wynikające z realnych przeszkód, czy to wyobrażone (biorące się z własnych lęków), mogą skutkować tym, co po angielsku nazywa się stepparent syndrome – “syndromem przybranego rodzica”. Nie jest to, oczywiście, żadna jednostka kliniczna czy choroba, ale zbiorcza dla różnego typu przekonań, uczuć i problemów, towarzyszących często macochom czy ojczymom. Przede wszystkim, może pojawić się poczucie bycia na uboczu własnej rodziny – obawa, iż jest się kimś do niej dosztukowanym, doklejonym “na doczepkę”. Skutkuje to poczuciem osamotnienia (wynikającego z “bycia z zewnątrz”) i niepewności – niby jest się w małżeństwie, ale przez cały czas pozostaje niepewność, czy rzeczywiście tworzy się jakiś nowy porządek, czy pozostaje w tym starym.
Nierzadko pojawiają się też wątki rywalizacyjne. Po pierwsze, możliwa jest wyobrażona rywalizacja między macochą a byłą partnerką, matką dzieci. Wydawałoby się, iż z chwilą zakończenia poprzedniego związku ten problem powinien nieco przycichnąć, ale bardzo często, tak naprawdę, ta dynamika nie znika, a wręcz w pewnych aspektach przybiera na sile. Nowa partnerka ojca zaczyna mieć bowiem kontakt z dziećmi i to one stają się często przedmiotem sporów czy zazdrości. o ile powstanie między macochą a nimi nić sympatii, matka może czuć się odrzucona czy zagrożona. Zaczynają pojawiać się sytuacje, w których, na przykład, dzieci chcą spędzać z macochą czas choćby sam na sam, czy wręcz, w pewnych sytuacjach, wybierają jej obecność ponad obecność matki. Należy wyraźnie podkreślić, iż w żadnej mierze nie oznacza to, iż dzieci “wolą” macochę od mamy, czy iż miłość macierzyńska jest zagrożona. Nowa partnerka ojca i matka to dwie różne osoby i dwie różne role, które istnieją i działają na swoich własnych prawach.
Innym wariantem rywalizacji może być zazdrość odczuwana przez dzieci z pierwszego małżeństwa wobec macochy jako nowej partnerki ojca, a często niekiedy także i wobec pojawiającego się przyrodniego rodzeństwa. Jest to temat tym trudniejszy, iż po rozstaniu dzieci najczęściej zostają z matką, a więc to ojciec staje się tym, kto w wyraźniejszy sposób “zakłada nową rodzinę”. jeżeli pojawi się przyrodnie rodzeństwo, to z nim właśnie ojciec będzie spędzał więcej czasu niż z dziećmi z pierwszego małżeństwa. U najmłodszych może to wywołać prawdziwe poczucie porzucenia.
Warto zacząć od zwrócenia uwagi na to, jak niefortunnym i nietrafnym sformułowaniem – a wpływającym na pewne przekonania, a przez to na sposób radzenia sobie z rzeczywistością – jest hasło “zakładanie nowej rodziny”. Przecież ta poprzednia rodzina tak naprawdę nie ginie, nie znika, tylko się zmienia – rekonstruuje, poszerzając się o nowych członków. Dzieci nie przestają być dziećmi swoich rodziców, którzy – choć nie są już ze sobą w związku – przez cały czas mają wspólną sprawę, a mianowicie wychowanie pociech. Więzi, które łączą członków “dawnej” rodziny, nie rozpływają się w powietrzu, choćby jeżeli byli małżonkowie są w tej chwili w konflikcie.
Być macochą, ale jak?
Nadal pokutuje mit, iż macocha ma być “drugą” czy też “nową” (tam, gdzie z jakichś przyczyn matka biologiczna odeszła od rodziny, czy zmarła – gdzie trwale nie ma możliwości kontaktu z nią) mamą. Należy wyraźnie powiedzieć, iż tego typu dążenia mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. W rzeczywistości bowiem nowa partnerka ojca nie jest i nie będzie matką jego dzieci – ta rola jest już obsadzona. Co nie oznacza, iż nie może być jedną z najważniejszych osób w ich życiu, i iż ta relacja nie stanie się jedną z najpiękniejszych i najbardziej budujących, jakich kiedykolwiek doświadczą!
Wchodzenie w rolę, która nie jest umocowana w rzeczywistości, zawsze wiąże się z jakimś elementem odgrywania czegoś – pewnym stopniem braku autentyzmu. Tworzy się w ten sposób fasadę, która blokuje rozwój szczerych więzi. Trudność w budowaniu relacji w rodzinach patchworkowych polega między innymi na tym, iż wydają się one “losowe” czy “arbitralne” – iż nagle pojawia się w najbliższym kręgu osób człowiek, z którym przychodzi nam zbudować relację. Dlatego tak często pojawia się potrzeba zaszufladkowania jej – zrobienia z partnerki ojca, no właśnie, “drugiej mamy” czy “cioci”.
Kiedy jednak zastanowimy się nad tym głębiej, zauważymy, iż przecież w rodzinach jest znacznie więcej relacji, w których mamy do czynienia z tzw. skoligaceniem, a nie z spokrewnieniem. Żona brata mamy, choć nazywamy ją ciocią, nie jest przecież naszą ciocią w sensie biologicznym. Często jednak ze względu na to, że, na przykład, była z nami od pierwszych dni naszego życia, identyfikujemy ją jako osobę spokrewnioną. (Mówiąc przewrotnie – przecież i małżonkowie są początkowo obcymi sobie ludźmi). Świadczy to o tym, iż jako ludzie mamy zdolność budowania najtrwalszych więzi choćby z tymi, z którymi nie łączą nas wspólne geny.
Idealna sytuacja to taka, w której nowa partnerka ojca zdejmie z siebie presję urzeczywistniania jakichś zewnętrznych wzorców, dążenia do wejścia w z góry narzuconą rolę. Oczywiście, jeżeli czuje wewnętrzną potrzebę i powołanie, by stać się dla dzieci kimś, kto je wychowuje i opiekuje się nimi, to jest to jak najbardziej możliwe i warto taką drogą iść. Równie dobrze może być jednak przyjaciółką, kimś, kto wchodzi z nimi w relacje bardziej na zasadzie partnerstwa. Dróg realizacji takiej roli jest adekwatnie tyle, ile konkretnych osobowości, relacji i międzyludzkich spotkań.
Warto też zaznaczyć, iż duże znaczenie ma to, na jakim etapie życia dzieci postać macochy się pojawia. Inaczej rzecz będzie wyglądać, gdy chodzi o kilkuletnie dzieci, a inaczej, gdy trzeba nawiązać dobry kontakt z nastolatkami. Nie chodzi tu tylko o inną fazę rozwojową, ale też o to, iż po prostu inny czas życia upłynął bez tej znajomości – nawarstwiło się więcej historii, która została przeżyta oddzielnie. Zwłaszcza w takich przypadkach bardzo twórczą i sprzyjającą rozwojowi więzi postawą jest postawa ciekawości – wola poznania i zrozumienia dzieci, zachęcania ich do tego, by opowiadały o tym, jak wyglądało i wygląda ich życie, co jest dla nich ważne, jakie mają plany na przyszłość jako dorastający ludzie. Każdy człowiek ma głęboką potrzebę bycia zrozumianym i widzianym, a nastolatki szykujące się do wejścia w dorosłe życie jako samodzielni członkowie społeczeństwa szukają zwłaszcza tych, którzy będą ich w tym wspierać i im kibicować. Mają także największy głód autentyczności – chcą wiedzieć, co w dorosłych jest prawdziwe, a co tylko udawane (stąd nastoletni bunt). Dlatego też nie warto tu iść drogą przyjmowania póz czy strategii.
Podsumowanie
Podsumowując, macocha – mimo nienajlepszych kulturowych skojarzeń – to rola, której rzeczywistość potrafi kolosalnie różnić się od opowiadanych w baśniach mitów. Niewątpliwe wiąże się z wyzwaniami, które odsłaniają raczej konieczność otwartości, mierzenia się niekiedy z trudnymi uczuciami otoczenia oraz cierpliwości, zaufania do czasu, który pozwala zbudować więzi. Dla wielu osób z rodzin patchworkowych macocha okazała się wielkim wsparciem, przyjaciółką i kimś, kto przekazał im wiele dobra płynącego ze swojego życiowego doświadczenia. Miłość przecież nie jest przypisana do konkretnych funkcji, ról, czy genów, ale do tego, co budzi się i rozwija w sercu określonych ludzi

Zachęcamy do pobrania artykułu poniżej.