Moi Czytelnicy wiedzą, iż mam dwie życiowe pasje: pisanie oraz konie wyścigowe. Jako pismak czuję się podwójnie spełniony, bo nie dość, iż przez ponad 30 lat popełniłem z 10 kg publikacji – społecznych, interwencyjnych, po krótkie eseje, to napisałem także i wydałem drukiem thriller psychologiczny „Zgładzone w mgnieniu oka” i obyczajową mini-powieść „Turnus” (trwają zaawansowane prace nad jej sfilmowaniem). Mam również na koncie scenariusz do filmu fabularnego „Lawstorant” (premiera w 2005 r.). Druga pasja – konie wyścigowe. Po raz pierwszy moja stopa dotknęła służewieckiego toru w lipcu 1971 r. i od tego czasu trwam tam do dzisiaj. Pamiętam ten pierwszy dzień, bo doszło wówczas w Derby do gigantycznego „fuksa”. Za porządek Daglezja – Durango totalizator zapłacił 4128 zł za 20-złotowy bilet. To były wtedy ponad dwie średnie miesięczne pensje, na dzisiejsze pieniądze ponad 18 tys. zł. Mam więc w oku i w głowie ponad pół wieku obserwacji koni ścigających się w gonitwach.