38-letni pan Łukasz był tak słaby, iż nie dawał rady podnieść się z łóżka, miał duszności, czuł ból brzucha, krwawił z przewodu pokarmowego, a później krzyczał z bólu. Jego żona trzy razy wzywała pogotowie, prosząc o zabranie go do szpitala. Sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Niestety, gdy ostatecznie pan Łukasz trafił na oddział, było już za późno. Mężczyzna zmarł. Materiał "Interwencji".
Krzyczał z bólu, ale pogotowie nie przyjechało na czas. Mężczyzna zmarł
Pani Magdalena z panem Łukaszem pobrali się 10 lat temu. Urodziła się im córka Amelia. Mieszkali i pracowali w Krakowie. Ich pasją były podróże i sport. Byli szczęśliwą rodziną - do stycznia 2023 roku. Wtedy to pan Łukasz z boleściami brzucha trafił do lekarza. Ten jednak nic niepokojącego nie zauważył.
- Nie podnosił się z łóżka, miał problemy z pójściem do toalety, nie przyjmował żadnych pokarmów ani picia żadnego, wody nie chciał pić – opowiada Marcin Gurgul, brat pani Magdaleny.
- Ja chciałam męża zabrać na SOR, ale tak jakby mu nogi odcięło. Wręcz błagał mnie, bym wezwała pogotowie, bo coś się dzieje niedobrego - mówi Magdalena Gurgul-Wojciechowska.
"Interwencja". Kobieta trzy razy wzywała pogotowie. Na pomoc dla męża było za późno
8 stycznia w nocy pani Magdalena wezwała karetkę pogotowia, ale ratownicy, mimo iż stan zdrowia pana Łukasza był bardzo ciężki - nie zabrali go do szpitala.
- Panowie mieli swoją tezę, której się trzymali do końca i z taką nas pozostawili. W karcie czynności wpisano, iż to jest przemęczenie i pozostawiono nas z diagnozą infekcji górnych dróg oddechowych. Zauważyłam u męża żółte oczy, iż jego skóra po dotknięciu nie wraca do różowego koloru, tylko pozostaje biała. Do tego doszły krwawienia z dolnego przewodu pokarmowego i mąż cały czas uskarżał się na pieczenie nóg - relacjonuje Magdalena Gurgul-Wojciechowska.
Kobieta chciała sama zabrać męża na SOR.
- Trzeba byłoby go jednak wsadzić do samochodu, a on miał 180 cm wzrostu i ważył 80 kg, więc jak sprowadzić taką osobę z 4. piętra po schodach na dół, skoro ona nie może przejść z łóżka do toalety - zaznacza.
ZOBACZ: "Interwencja". Rozstawiają w domu dziecięce baseny. Bezradność mieszkańców kamienicy
Minęło kilkanaście godzin, a pan Łukasz czuł się coraz gorzej i tracił siły. Pani Magdalena po raz kolejny zadzwoniła po karetkę - dyspozytor odmówił jej wysłania.
- Mąż zrzucał się z łóżka na podłogę, bo czuł niewyobrażalny ból nóg, twierdził, iż się pali od środka. Dyspozytor odparł jednak, iż jak ja śmiem wzywać pogotowie, skoro on jest taki młody. Tłumaczyłam mu, iż mąż od 4-5 dni nie przyjmuje żadnych pokarmów, wody, to powiedział, iż człowiek jest tak skonstruowany, iż może przeżyć bez jedzenia około 30 dni. Nie zgłaszałam objawów typu katar, kaszel i gorączka… On wył z bólu, a mnie poproszono bym dała męża do telefonu, żeby on potwierdził jego stan - mówi pani Magdalena.
Żona dzwoniła po pomoc. Gdy mąż trafił do szpitala, było już za późno
Kilkanaście godzin później kobieta znowu wezwała pogotowie. Tym razem pan Łukasz został zabrany do szpitala. Niestety na ratunek było już zbyt późno. 38-letni mężczyzna zmarł.
- Najgorszy był ten moment, kiedy musiałam odebrać córkę ze szkoły. Ona myślała, iż my pojedziemy do taty, a ja musiałam jej powiedzieć, iż już nigdy nie zobaczy taty - rozpacza pani Magdalena.
Sprawa trafiła do prokuratury, ale ta po kilku miesiącach postępowanie umorzyła.
ZOBACZ: "Interwencja". Zbudowali dom, który niszczy ich życie. Winią hydraulika
- Działanie ratowników medycznych oceniane było przez biegłych. Uznali, iż decyzje o zaniechaniu zabrania pana Łukasza zarówno w pierwszym, jak i drugim momencie były to decyzje zgodne z zasadami medycznymi, a także zgodne z obowiązującymi przepisami - informuje Oliwia Bożek-Michalec z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
- Został przedstawiony nasz pogląd, sprowadzający się do tego, iż opinia, na której opiera się prokuratura, jest opinią nierzetelną, tendencyjną, ona nie jest opinią pogłębioną. W zażaleniu do sądu wnioskujemy, by postępowanie przygotowawcze w dalszym ciągu się toczyło - zaznacza adwokat Karolina Rataj-Majda, pełnomocnik pani Magdaleny.
Mąż zmarł w szpitalu. "Będziemy oceniać czy wszystkie świadczenia"
Sprawą w tej chwili zajmuje się sąd oraz rzecznik praw pacjenta. Dziennikarze "Interwencji" chcieli dowiedzieć się, jakie jest stanowisko Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Dlaczego pan Łukasza od razu nie został zabrany do szpitala? Przedstawiciele pogotowia odmówili wypowiedzi przed kamerą, wysłano jedynie maila.
"Zgodnie z naszymi procedurami rozpoczęliśmy wnikliwą ocenę tego wyjazdu na podstawie dostępnych dla nas materiałów. Zależy nam na dokładnej ocenie faktów i zawsze traktujemy to z pełną powagą. Do czasu wyjaśnienia tej sprawy nie będziemy jej komentować" - napisano.
- Kiedy rodzina poddawała, iż pacjent ma duszności, krwawienie, niedrożność dróg oddechowych, to podała wskazania, by nastąpił interwencja w szpitalu, by pacjenta przewieźć na oddział. Będziemy oceniać czy wszystkie świadczenia, które były udzielone podczas tej interwencji, były udzielone z należytą starannością i wiedzą medyczną - zapowiada Urszula Rygowska-Nastulak z Biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Materiał wideo z "Interwencji" dostępny TUTAJ.
