Blisko milion Polaków boryka się dziś z ranami, które nie chcą się zagoić. To nie tylko problem medyczny – to także cichy dramat, który rozgrywa się każdego dnia na oddziałach i w domach. Leczenie? Zbyt często ogranicza się do zmiany opatrunku i nadziei, iż „może się uda”. Eksperci biją na alarm: bez kompleksowego podejścia, opartego na antyseptyce, diagnostyce i współpracy specjalistów, sytuacja będzie się tylko pogarszać.
„W Polsce leczenie ran trudno gojących się przez cały czas jest często ograniczone do podstawowej zmiany opatrunków i niepotrzebnego stosowania kosztownych preparatów, bez jakiejkolwiek próby ustalenia przyczyny powstania rany” – mówi dr n. med. Przemysław Lipiński z Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran. I dodaje bez ogródek: „Rany leczy się tak jak każde inne schorzenie – najpierw diagnoza, potem plan i dopiero leczenie”.
To nie tylko kwestia bólu i komfortu życia. Rany przewlekłe to również realne ryzyko amputacji, sepsy i śmierci. Dane są alarmujące – ponad połowa pacjentów z ranami przewlekłymi doświadcza zakażeń, z czego aż 50,8% przypadków wywoływanych jest przez bakterie wielolekooporne. Co to oznacza? Że antybiotyki często zawodzą, a nieleczona infekcja staje się tykającą bombą.
Antyseptyka – zapomniany filar leczenia
W dobie narastającej antybiotykooporności, lekarze coraz częściej mówią o potrzebie powrotu do podstaw – skutecznej antyseptyki. To nie jest fanaberia ani „zabieg kosmetyczny”, ale podstawa nowoczesnej medycyny ran. Preparaty zawierające oktenidynę, takie jak dichlorowodorek oktenidyny, mogą skutecznie eliminować biofilm – warstwę bakterii, która chroni infekcję przed lekami i układem odpornościowym.

„Każdy etap terapii powinien opierać się na postępowaniu zgodnym z algorytmami. Ocena stanu ogólnego chorego to podstawa. Antybiotyki? Tak, ale tylko wtedy, gdy są naprawdę potrzebne. W wielu przypadkach dobra antyseptyka pozwala ich uniknąć” – podkreśla prof. Beata Mrozikiewicz-Rakowska, prezes PTLR i wiceprezes D-Foot International.
W teorii brzmi dobrze. W praktyce? Szpitale wciąż stosują przestarzałe metody, a pacjenci często nie wiedzą, jak prawidłowo dbać o ranę. Brakuje wytycznych, szkoleń, i – nie oszukujmy się – pieniędzy.
Terapia? Tak, ale kompleksowa
Eksperci są zgodni: leczenie rany nie może być dziełem przypadku. Potrzebna jest kooperacja lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów i – co równie ważne – edukacja pacjenta. Tymczasem tylko 18% chorych ma dostęp do takiej opieki w ramach systemu publicznego. Reszta? Zostaje z plikiem recept i samotnością w walce z bólem.
„Pacjent z raną trudno gojącą się nie powinien być pozostawiony sam sobie. To nie jest problem, który da się rozwiązać jednym zleceniem opatrunku czy antybiotyku” – zaznacza dr Lipiński. Apeluje o powstawanie wyspecjalizowanych centrów leczenia ran, zintegrowanych z ośrodkami akademickimi, które byłyby zdolne do prowadzenia terapii według najwyższych standardów.
Rany pod Kontrolą – kampania, która ma zmienić podejście
W odpowiedzi na skalę problemu ruszyła kampania edukacyjna „Rany pod Kontrolą”. Jej celem jest nie tylko uświadamianie społeczeństwa, ale i wypracowanie ogólnokrajowych standardów terapii. Wśród patronów i partnerów znalazły się czołowe organizacje medyczne i pacjenckie – od Naczelnej Izby Aptekarskiej po Polskie Towarzystwo Gerontologiczne.
Kampania nie zamierza poprzestać na teoriach. W planach są konkretne działania: opracowanie procedur leczenia, promocja nowoczesnych środków antyseptycznych oraz wdrożenie profilaktyki infekcji u pacjentów wysokiego ryzyka – zwłaszcza z cukrzycą czy niewydolnością żylną.
„Bez szeroko zakrojonej edukacji i dostępu do odpowiedniej opieki nie ma mowy o realnej poprawie sytuacji. Dziś płacimy wysoką cenę za opóźnioną terapię – i pacjenci, i cały system” – mówi bez ogródek prof. Mrozikiewicz-Rakowska.
Diagnoza społeczna: ignorancja i chaos
Na koniec pozostaje pytanie: jak długo jeszcze problem ran będzie bagatelizowany? Bo tu nie chodzi o „przypadłości staruszków”, ale o systemową lukę, która kosztuje życie, zdrowie i miliony złotych rocznie. Czas skończyć z iluzją, iż plaster i dobre chęci wystarczą. Potrzeba wiedzy, standardów, sprzętu i – nade wszystko – zespołowego działania.
Sylwia Rogala