Wczoraj chciałem wyjść na trening w okolicach dwudziestej trzeciej. Cukier jednak na to nie pozwolił, bo oscylował wokół 350. Podałem sobie insulinę i próbowałem odczekać do północy, żeby sprawdzić czy spadł do dobrego poziomu. Nie udało się. choćby delikatnie urósł. Już myślałem, iż odpuszczę sobie kolejny dzień, ale postanowiłem, iż wybiorę się na spacer na siłownię z myślą, iż spadnie podczas przechadzki i na miejscu zmierzę go jeszcze raz. jeżeli wciąż byłby za wysoki, to wróciłbym do domu. I na szczęście nie musiałem wracać, bo był zadowalający. Trening poszedł jak po maśle i koło trzeciej byłem już w łóżku. Takie oto są przygody z cukrzycą i wysiłkiem.