Tuż przed wyjazdem na Jubileusz Młodych w Rzymie kraj dotarła do mnie przykra wiadomość o śmierci zaledwie 15-letniego Dominika przebywającego na obozie harcerskim. I to nie przez własną głupotę, co mogłoby być naturalne w jego wieku, ale przez bezmyślność tych, którzy mieli się nim opiekować i zapewnić mu opiekę oraz bezpieczeństwo. Chłopiec dostał zadanie przepłynięcia w nocy wpław jezioro, nad którym rozbito obóz, w pełnym umundurowaniu, bez żadnego zabezpieczenia, a na brzegu miał rozpalić ognisko. Wszystko po to, aby zdobyć kolejną sprawność harcerską. Opiekunowie nie asekurowali go, nie płynęli obok łódką, oglądali wszystko z pomostu. choćby nie wiadomo kiedy zorientowali się, iż coś jest nie tak. Jedno jest pewne - zrobili to dużo za późno.
.jpg)
Tamtej pechowej nocy też mu się chciało. Jak wielu nastolatków pewnie czuł ekscytację przed kolejną przygodą, którą potem mógłby wspominać przez cały rok. A może czuł obawę przed przepłynięciem w nocy jeziora, tylko obawiał się jej zakomunikować? A może zakomunikował, ale usłyszał zapewnienie, iż wszystko będzie dobrze? Nie, nie było dobrze. Ktoś tu zawinił, komuś zabrakło wyobraźni. I na pewno nie był to Dominik. Wiecie, od kiedy sama jestem wychowawcą, czy to na świetlicy, czy na półkoloniach, inaczej na to wszystko patrzę. A przede wszystkim myślę. Myślę nie tylko za siebie, ale i za powierzone mi dzieci. Bo choćby te najbardziej odpowiedzialne mogą czegoś nie przewidzieć. To tylko dzieci, choćby o ile mają 17 lat.
Na Jubileuszu Młodych współpracowaliśmy na polskiej strefie z harcerzami z Związku Harcerstwa Polskiego i Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Wspaniała młodzież. I myślę, iż Dominik też taki był. Bo harcerstwo to wspaniała rzecz. I mówię to jako była harcerka. Trzeba tylko trafić na odpowiednich i odpowiedzialnych instruktorów. Takich, którzy będą wymagali, ale w bezpiecznych warunkach.