2189. Nie wszystko złoto co się świeci

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 2 tygodni temu
Bycie rekonwalescentem ma swoje dobre strony. Można na przykład podgonić pisanie prac magisterskich. Z Nauk o Rodzinie powinno mi się udać obronić ją w czerwcowo - lipcowym terminie, z Pedagogiki może być trudniej. Wyjątkowo nie odbieram tego jako jakąś porażkę. W zasadzie robię dwa lata w jeden rok, a więc z automatu mam rok mniej na napisanie wszystkiego. Na wrzesień jednak powinnam się wyrobić, zwłaszcza iż już większość mam już ogarnięte. o ile tak nie będzie - to będzie porażka. Albo i nie, mam przecież pięć lat na obronę. Nie, nie chcę szukać wymówki na siłę, wiem, iż jestem niesamowicie leniwym człowiekiem i nic tego raczej nie zmieni.
Od jakiegoś czasu jedna sprawa nie daje mi spokoju. Kilka lat temu odniosłam się do pewnego projektu dedykowanego osobom niepełnosprawnym. Od początku coś mi w tym projekcie nie grało, wydawał mi się zbyt... cukierkowy. Osoba, która brała w nim udział skomentowała moje słowa, twierdząc, iż nie mam racji, bo nie brałam udział w tym projekcie, i w ogóle nie mam prawa wypowiadać się na ten temat. Wzięłam to sobie do serca i choćby żyłam przez lata w przekonaniu, iż ten projekt naprawdę jest taki wspaniały i godny polecenia, jak twierdziła ta osoba. Do czasu...
Nie tak dawno dowiedziałam się, iż owy projekt w negatywny sposób wpłynął na tą osobę i iż jednak nie do końca jest ona z tego zadowolona. Niby nie powinno mnie to interesować, a choćby ruszać, ale... poczułam jakiś taki wewnętrzny dyskomfort. Z jednej strony poczułam się dziwnie, bo ja naprawdę byłam przekonana, iż udział w takim czymś jest naprawdę nauką samodzielności i normalnego życia. Przecież mieli zapewnionych tyle atrakcji. A z drugiej, tak trochę mi żal tej osoby, mimo wszystko. Bo jednak ta osoba prawdopodobnie miała co do udziału w tym projekcie jakieś nadzieje i wyobrażenia, może liczyła na większą samodzielność... Tymczasem rzeczywistość okazała się dużo bardziej brutalna. Ale wiem też, iż żaden projekt tego typu nic nie da, o ile po jego zakończeniu kilka chcemy zmienić. To nie muszą być spektakularne zmiany, od razu wyprowadzka do samodzielnego życia. To mogą być malutkie kroczki.
Uwierzcie mi lub nie, ale ja też nie rozpoczęłam samodzielnego życia od razu od wyprowadzki. Ale od lat się do tego przygotowywałam. Aż wreszcie wszyscy poczuli, iż jestem do tego gotowa. Czasami wystarczy zmiana myślenia i więcej pokory co do tego, co przygotowało nam życie. Najpiękniejsze jego okruchy czasami znajdują się tuż za progiem. Wystarczy tylko chcieć je dostrzec i przyjąć. I może czasem też samemu wykazać inicjatywę, zamiast czekać na życiową szansę od życia? Bo możemy jej się nie doczekać...
Idź do oryginalnego materiału