Kiedy zobaczyłam na facebooku, iż w sobotę organizowane jest u salezjanów w S-cu Oratorium dla dzieci, wiedziałam, iż na nie pójdę. Teoretycznie Czarne Typy miały wyjazd w góry na Błatnią, ale zażywany antybiotyk chwilowo uniemożliwił mi tego typu wyjazdy. Zwłaszcza, iż pogoda była typowo zimowa. Ja się zimy nie boję, choćby ją bardzo lubię, ale nie chciałam też ryzykować jeszcze większej choroby. A w góry jeszcze będzie czas pojechać. Może nie za tydzień i nie za dwa, ale kiedyś na pewno.
Na razie w planach zostawało Oratorium i zajęcia z dziećmi. Nie mogłam się go doczekać. Tak mało mam okazji, aby uczestniczyć w czymś, gdzie tak adekwatnie zaczęła się moja przygoda z pedagogika. Ile to już lat? W tym roku wybije 15. A więc szmat czasu. Wiadomo, iż rok rokowi nierówny, tak samo jak opiekun Oratorium opiekunowi Oratorium, ale do 2020 roku, a potem chwilowo w 2022 roku, ta moja przygoda z byciem animatorem jakoś się toczyła. Dlaczego nie miałaby toczyć się dalej? Tylko dlatego, iż niektórzy mają takie widzi mi się? Nie, nie i jeszcze raz nie.
W Oratorium w S-cu byłam w maju i w grudniu. Dla nikogo nie byłam problemem, a choćby kierownik bardzo cieszył się z mojej obecności i choćby zapraszał znowu, kiedy tylko będę miała czas. Co za zmiana - u mnie musiałam znosić wzrok bazyliszka niektórych kapłanów i wieczne, jak dla mnie bezzasadne "ale" co do mojej osoby, teraz ktoś po prostu mnie akceptuje taką, jaka jestem. Tak po prostu, całkowicie za darmo. No, może za uśmiech. Od razu wzrasta chęć do działania.
W piątek wieczorem poszłam wcześniej spać, no bo nie chciałam na zajęciach chodzić na rzęsach, a przy końcu semestru jest co robić. Rano obudziłam się po 7, około 8 zalogowałam się na facebooku i jaka była pierwsza informacja jaką zobaczyłam? Że zajęcia w Oratorium są odwołane z powodu choroby kierownika. "O kurczaczki" - pomyślałam sobie. Oczywiście żal mi się zrobiło księdza Jacka, który pewnie przygotował na ten dzień coś wyjątkowego, żal mi było też dzieci, które przecież cieszyły się na to spotkanie i czekały na nie. Tym samym miałam dzień wolny, ale jakoś mnie to średnio cieszyło. No, zdarza się, wydarzenie losowe, na które nikt nie miał wpływu.
Następna Boska Sobota dopiero 8 lutego. Mam nadzieję, iż już wtedy nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby wziąć w niej udział. Bo już naprawdę stęskniłam się za tymi spotkaniami. I wiem, iż akurat na nich jest ktoś, kto jest mi naprawdę przychylny. A może po prostu tak mi się wydaje? Tak chcę postrzegać tą całą rzeczywistość? choćby jeśli, to mam nadzieję, iż nie odbiega ona zbyt bardzo od moich wyobrażeń.
Niebawem 31 styczeń, wspomnienie św. Jana Bosko, inicjatora Oratorium. Chce mi się płakać, kiedy sobie pomyślę, iż kiedyś w mojej parafii tak pięknie i radośnie je obchodzono. Była pełna kooperacja pomiędzy różnymi grupami parafialnymi... A teraz? Od kilku lat obserwują jakąś parodię tego dnia, obchodzonego tak jakby na siłę. Ale jeszcze nadejdzie lepszy czas. Głęboko w to wierzę...