Rodzice, nauczyciele i specjaliści alarmują: smartfon przestał być narzędziem, stał się centrum życia wielu nastolatków. Według badań prawie co czwarty młody Polak uważa się za uzależnionego od telefonu. A skrajne przypadki? Tu już nie wystarczą rozmowy, potrzebne jest leczenie, co w weekend.gazeta.pl przybliżyła Ewa Jankowska.
Zabranie telefonu może wywołać napad agresji, płacz, rzucanie przedmiotami, a nawet fizyczny atak na domowników. Eksperci mówią wprost, to objawy odstawienia, identyczne jak w uzależnieniach chemicznych. Zdarza się, że nastolatek drży, poci się, wpada w depresyjny nastrój, gdy traci dostęp do urządzenia. Według socjologa Macieja Dębskiego z Uniwersytetu Gdańskiego nawet 3 proc. młodych Polaków wymaga natychmiastowej terapii. Reszta? Jest na granicy.
Rodzice mówią o sytuacjach, w których dziecko nie chce wyjść na spacer, wycieczka jawi się jako kara, a rozmowy w domu toczy się przez komunikator. Świat młodych coraz częściej kręci się wyłącznie wokół ekranu. Gry, media społecznościowe i "autorytety" z internetu zastępują realne relacje. Nawet posiłki bywają przerywane powiadomieniami z aplikacji.
Francja już wprowadziła całkowity zakaz używania telefonów w szkołach. W Polsce temat wraca falami, ale wciąż nie ma jasnych regulacji. Eksperci podkreślają jednak, że nie sam zakaz działa. Kluczowe jest to, co dzieje się w domu: rozmowy, wspólny czas, ciekawość życia dziecka. Smartfon to nie wróg, o ile nie staje się centrum świata i o ile rodzic nie zastępuje relacji kontrolą.